Zapomniane pomniki niczyich bohaterów

Paweł Pencakowski

Jedną z pozostałości pierwszej wojny światowej w Małopolsce są cmentarze wojenne, rozsiane po górach i dolinach, w lasach i pośród pól, we wsiach i miasteczkach tej ziemi. Natrafia na nie lub na ich ślady każdy, kto wędruje grzbietami Beskidu, droga­mi Pogórza, dolinami Raby, Dunajca, Ropy, każdy odwiedzający parafialne cmentarze rozmaitych miejscowości w okolicach Brzeska, Limanowej, Gorlic i dalej na wschód, po Przemyśl czy Lwów. Zniszczone, lub co najmniej zaniedbane, porośnięte młodym lasem czy wysoką trawą, fascynują tajemniczością, przypominają dramatyczne wydarzenia i całą minioną epokę, której nieliczni żyjący świadkowie dobiegają dziś stu lat.

Krwawy walec wojny przetoczył się przez Galicję w latach 1914-1915. Ofensywa armii rosyjskiej, która doprowadziła do zajęcia 6/7 terytorium prowincji, zatrzymana została pod Krakowem w listopadzie 1914 roku. Koło fortuny wojennej miało się odwrócić na korzyść strony austriackiej dopiero po sześciu miesiącach. Tymczasem walki trwały i każda ze stron dążyła do polepszenia swej sytuacji; do marca 1915 broniła się też przed wojskami cara twierdza Przemyśl. Siły zbrojne państw centralnych odzyskały Galicję w ramach operacji gorlickiej, rozpoczętej w maju 1915. Nowe mogiły pokryły ziemię małopolską, a idące naprzód oddziały napotykały wszędzie prowizoryczne cmentarze i groby z czasu ubiegłorocznych starć. W samej tylko Galicji Zachodniej leżał w nich 60 000 żołnierzy. Bieżące działania w związku z nimi określały czynniki czysto administracyjne (chodziło o ewidencjonowanie poległych) i praktyczne (np. sanitarne). Było to więc techniczne, pozbawione humanitaryzmu traktowanie poległych. Stan taki był nie do zaakceptowania przez ludność krajów europejskich oraz rządy walczących państw. Wyrażały one żywe zainteresowanie całą sprawą. Było to w jakimś sensie dziedzictwem „epoki światła i rozumu" oraz kolejnych etapów rozwoju kultury zachodnioeuropejskiej. Dla zrozumienia i pełnej interpretacji fenomenu galicyjskich cmentarzy wojennych ewolucja ta, trwająca z górą wiek, ma zasadnicze znaczenie.

      Oświecenie - czas zasadniczych przewartościowań w kulturze Zachodu - zmieniło stosunek człowieka i społeczeństwa do śmierci, rozstania z najbliższymi. do grobu, pogrzebu, cmentarza oraz obyczajowej i artystycznej komponenty owych zagadnień. Troskę o grób  i cmentarz przejmuje ód Kościoła rodzina i społeczeństwo. Cmentarze wyprowadzane są poza obszary zabudowane i tracą bezpośredni związek ze świątynią parafialną. Natura, traktowana jako manifestacja Boga i Jego dzieło, staje się przestrzenią sacrum, godną przyjąć prochy ludzkie na wieki. W XIX stuleciu europejski cmentarz nowego typu to rzeczywiste miejsce pamięci o bliskich, przestrzeń, w której realizuje się prywatny i społeczny kult zmarłych. Ich groby - odwiedzane przez bliskich - zdobią pomniki, niegdyś przywilej świętych i wielkich tego świata, obecnie, zgodnie z ideałami demokracji, dostępne wszystkim, których na nie stać. Nekropolia miejska, projektowana i ozdabiana w sposób estetyczny i racjonalny, staje się z czasem miejscem publicznym (którym nie byt - w tym znaczeniu - dawny cmentarz przykościelny). Jest odtąd „jedną z fundamentalnych instytucji społeczeństwa i wyrazicielem [jego] przeszłości". Odwiedzana też bywa jak wystawy krajowe, „pamiątki narodowe" czy salony sztuki. Cmentarz XIX wieku jest również przedmiotem literackiej, historiozoficznej i religijnej refleksji, obiektem opisu naukowego i przewodnikowego.

      Można powiedzieć, że bez cmentarza, bez pomnika nagrobnego dla każdego człowieka albo rodziny nie do pomyślenia był w dziewiętnastowiecznej Europie kult zmarłych, a bez kultu zmarłych nie wyobrażano sobie cywilizowanego społeczeństwa.

      Na tle pełnego szacunku podejścia do prochów ludzkich, grobu, pomnika, cmentarza odrębnie rysu­je się problem poległych żołnierzy i cmentarzy wojennych. Okres oświecenia i epoka wojen napoleońskich przyniosły i tu przewartościowania, na przykład w postaci symbolicznego uhonorowania nieznanego żołnierza poległego za ojczyznę. W miastach Francji, Niemiec czy Austrii budowano pomniki; kaplice i ossaria powstawały z czasem na polach wielkich bitew. Niemniej jednak ani wojny początku XIX wieku, ani późniejsze (1848, 1866-67, 1870-71) nie przyniosły tu przełomu. Na pobojowiskach powstawały wielkie zbiorowe mogiły, w których składano poległych, a następnie -jeśli to było konieczne - rozkopywano je, aby wypalać płytko pogrzebane szczątki (tak było pod Sedanem po 1871 roku).

     Nowe podejście do poległych i ich grobów objawiło się po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych po wojnie secesyjnej. Od 1865 roku tworzono tu wielkie nekropolie, z cmentarzem w Arlington na czele, i przeprowadzano pierwsze w dziejach świata masowe ekshumacje i przenosiny zwłok poległych. W Europie jeszcze przez długie lata było inaczej.

     Zasadniczą zmianę przyniosła dopiero wiel­ka wojna lat 1914 -1918. Była to wojna nowego typu. Prowadziły ją nie wyspecjalizowane armie zawodowe (jak było dawniej), lecz całe narody, a celem jej było m. in. demograficzne złamanie przeciwnika. Rozwój sieci kolejowej sprawił, że w każdym miejscu można było angażować w bezpośrednich starciach właściwie wszystkich zdolnych do noszenia broni. Straty ludzkie były więc olbrzymie.

    Jednocześnie wojna stała się sprawą publiczną także na zapleczu. Donosiła o niej prasa, urlopowani żołnierze, ewakuowani ranni i cywile. W związku z tym w całej Europie Zachodniej objawiła się kwestia takiego traktowania poległych. Jakie odpowiadałoby bardzo wrażliwym na tym punkcie społeczeństwm prowadzącym wojnę. Sprawa grobów i cmentarzy wojennych weszła na stałe na tamy prasy oraz czasopism z dziedziny architektury i budownictwa, poświęcano jej też odrębne publikacje. W tekstach na ten temat dostrzec można ambitne próby całościowego ujęcia etycznych, estetycznych oraz artystycznych kwestii związanych z budową i zdobieniem cmentarzy. W wypowiedziach uczonych niemieckich daje się zauważyć fascynację szlachetną prostotą grobu i wzniosłością cmentarza na tle natury (o genezie kaniowskiej, a w każdym razie oświeceniowej). Jak również odbicie iedalistycznej estetyki XIX wieku. Stały brak środków na tego rodzaju cele (zrozumiały w czasie toczącej się wojny) powodował, że tu i ówdzie spotykamy dalekie - może nie uświadomione -echo średniowiecznej estetyki necessitatis (np. wezwania do skromności oraz oszczędności w tym zakresie formułowane przez pysznego cesarza Wilhelma II, jako żywo, przypominają to, co przed wiekami pisał św. Bernard z Clairvaux).

     W roku 1915 władze walczących krajów zdały sobie sprawę z etycznej i politycznej rangi zagadnienia. Zrozumiano, że niedopuszczalne jest rozproszenie sił: żywiołowość, zamęt, spory kompetencyjne społeczności lokalnych, związków wyznaniowych, różnych komitetów i osób prywatnych. Prace związane z grzebaniem i upamiętnianiem poległych miało więc prowadzić państwo, dysponujące odpowiednimi   możliwościami i środkami. Monarchie niemiecka i austro-węgierska oraz Republika Francuska przejmowały zatem tradycyjną rolę rodziny, przygoto­wując grób dla poległego, i odwieczną funkcję społeczności lokalnej, budując cmentarze i zapewniając im wieczystą opiekę. Przyjęto ponadto rozmaite założenia wstępne, odpowiadające ówczesnym wyobrażeniom o kulturze, szacunku dla zmarłych, utrwalaniu pamięci o nich i formach kultu pośmiertnego. Każde ciało miało być pogrzebane, a wcześniej (o ile możliwe) zidentyfikowane. Każdy poległy traktowany był Jak bohater, przysługiwało mu więc prawo do pomnika i wiecznej pamięci, bez rozróżniania żołnierzy własnej, sojuszniczej czy przeciwnej armii. Cmentarze wojenne miały wyrażać wdzięczność, jaką winne były narody poległym obrońcom, oraz szacunek dla każdej ofiary wojny, każdego, kto padł wiemy przysiędze. Cała działalność na tym polu miała mieć charakter kulturotwórczy i ar­tystyczny: (...) chodzi tu nie tylko o wyrażenie wdzięczności bohaterom (...), ale o dzieło kultury najwyższego znaczenia, którego sposób realizacji będzie służył Jeszcze odległym pokoleniom Jako miara dla oceny nasze] moralnej i artystycznej wrażliwości - orzekła powołana ad hoc komisja ministerialna poodwiedzeniu wystawy grobów wojennych w krakowskim Pałacu Sztuki.

    W roku 1915 cała sprawa weszła w fazę realizacji - także w Austro-Węgrzech. Zbiegło się to z wyparciem przeciwnika ze znacznej części Galicji, zajętej przezeń jesienią poprzedniego roku, i stabilizacją frontu na Wołyniu i Podolu.

    3 listopada 1915 roku w wiedeńskim Ministerstwie Wojny utworzony został pod numerem IX Wy­dział Grobów Wojennych (Kriegsgraber Abteilung), posiadający szerokie uprawnienia. Równocześnie powołano jego terenowe odpowiedniki, powiązane z dowództwami korpusów armii. Zadaniem Wydziału i jego terenowych filii było ewidencjonowanie poległych, ekshumowanie i komasowanie zwłok na wybranych miejscach, a także projektowanie, budowa i dekoracja cmentarzy wojennych. Zadania te realizowano wszędzie tam, gdzie walczyły armie austriackie: w Serbii, Dolomitach Włoskich, Karpatach Wschodnich, nad Piawą, na Wołyniu oraz oczywiście na terenie całej prawie Galicji - która szczególnie nas interesuje.

     Cmentarze - szczególnie liczne i efektowne - zachowały się na terenie dawnej Galicji Zachodniej (od Krakowa po linię Wisłoka) i w twierdzy Przemyśl (Galicja Środkowa). W Galicji Zachodniej budował je tamtejszy Wydział Grobów Wo­jennych (K.u.K. Kriegs­graber Abteilung des Militarkommando Krakau); w Przemyślu była to inicjatywa dowództwa twierdzy. Na rozległych terenach Galicji Środkowej i Wschodniej (oraz wszędzie tam, gdzie ginęli żołnierze cesarscy) cmentarze również powstawały: projektowano ich układ, przenoszono prochy poległych, ale (z wyjątkiem Przemyśla) nigdzie właściwie nie udało się zrealizować monumentalnej oprawy architektonicznej. Drewniane krzyże, kaplice, ogrodzenia zniknęły z biegiem lat. Dziś ich wygląd znamy jedynie z fotografii, obrazów i szkiców.

   Wydział krakowski obejmował siły wojskowe (w tym jeńców) i cywilne, a liczba pracujących przekraczała 3000 ludzi. Byli wśród nich kamieniarze (głównie Włosi) i cieśle (przede wszystkim Rosjanie), rzemieślnicy rozmaitych specjalności, ogrodnicy oraz szczególnie starannie dobierani projektanci: architek­ci, rzeźbiarze. Jak też malarze, rysownicy, fotografowie, kreślarze, stanowiący pomocniczy personel artystyczny. Na wzmiankę zasługują niewątpliwie architekci i rzeźbiarze: Duśan-Jurković (Słowak), Gustav Ludwig, Emil Ladewig, Franz Stark, Robert Motka, Hans Mayr, Gustav Rossmann, Johann Jager, Heinrich Scholz, Franz Mazura, Johann Watzal (Austriacy), Jan Szczepkowski (Polak). Wśród przedstawicieli innych dziedzin sztuki wymienić można tytułem przy­kładu malarzy: polskich - Wojciecha Kossaka, Henryka Uziembłę, Alfonsa Karpińskiego, austriackich- Franza Polednego, Reinholda Volkela, Leo Perlbergera, i czeskiego grafika Adolfa Kaspara. W twierdzy Przemyśl projektantem był węgierski architekt Ferenc Szabolcs, rzeźbił Józef Wilk, a malował Wendel Schwarz.

Wszyscy wymienieni byli obywatelami państwa Habsburgów zmobilizowanymi na czas wojny, ale odwołanymi z pierwszej linii walki, często byli inwali­dami wojennymi. Architekci i rzeźbiarze pełnili funkcję kierowników rejonów artystycznych. Zorganizowano ich dziesięć; w każdym powstało od kilkunastu do kilkudziesięciu nekropolii. Kierownicy artystyczni, cieszący się dużą swobodą twórczą, nadawali podległym sobie rejonom piętno własnej indywidualności. Takie założenia przyjęto, aby uniknąć monotonii i sztampy.

    Na czele Krakowskiego Wydziału Grobów wojennych stanęli major Rudolf Broch (niemiecki Żyd z Moraw) i kapitan Hans Hauptmann. Broch, który rzucił w swoim czasie studia architektury (na Politechnice i Akademii Sztuk Pięknych we Wiedniu) dla służby wojskowej pełnionej głównie w Galicji, wniósł do grobownictwa wojennego wrażliwość na sprawy sztuki, znajomość budownictwa oraz ewidentne talenty organizacyjne. Hauptmann, z wykształcenia kupiec, był literatem i poetą. Jego wkładem były m. in. wierszowane inskrypcje na cmentarzach oraz przygotowanie i luksusowe wydanie pomnikowego dzieła Die westgalizischen Heldengraeber aus den Jahren des Weltkriegs 1914 - 1915 (Wien 1918).

    Można powiedzieć, że w pracy nad budową grobów dla poległych spotkali się ludzie wszystkich na­rodów i wyznań, obywatele walczących państw, żołnierze na służbie i jeńcy. Historia nie dała im wiele czasu. Jednak architekci i rzeźbiarze otrzymali od niej wyjątkowa szansę: przez trzy lata mogli się poświęcić projektowaniu i realizacji jednego typu architektoniczno-funkcjonalnego.

W ten oto sposób w prowincjonalnej części ce­sarstwa Habsburgów zaistniały warunki dla powstania całego ciągu „wariacji na temat: wojenny cmentarz - pomnik". Rozległe i zróżnicowane krajobrazo­we obszary Małopolski miały stanowić otoczenie i tło dla specyficznej pod względem funkcji i wymowy architektury, instalowanej tu niejako w trybie importu.

   Racjonalnie zorganizowany i sprężyście zarządza­ny Kriegsgraber Abteilung Krakau dokonał wielkiego dzieła. W okresie trzech lat - w warunkach ostrych ograniczeń gospodarki wojennej, na polach bitewnych rozsianych na obszarze blisko 10 000 km2 -założonych zostało 400 cmentarzy, na których spo­częło ponad 60 000 poległych i zmarłych żołnierzy, przy czym zwłoki wielu z nich ekshumowano i przewożono z mniej czy bardziej odległych terenów.

    Cmentarze projektowane były jako indywidualnie rozwiązane założenia. Sytuowano je tam, gdzie ginęli walczący żołnierze armii austriackiej, węgierskiej, niemieckiej i rosyjskiej. Nekropolie od­zwierciedlały zatem w pewien sposób dzieje wojny. Architekci zwracali baczną uwagę na ich usytuowanie w krajobrazie, szukając w miarę możności miejsc widocznych z dala, pięknie położonych. Lokalizowano je więc na górskich grzbietach i szczytach, przy drogach, niekiedy również w połączniu z nekropoliami parafialnymi lub komunalnymi. Zamie­rzano również w ten sposób uczcić poległych, odwdzięczyć się w imieniu społeczeństwa poległym obrońcom i oswobodzicielom. Jak też dać satysfakcję ich bliskim, odwiedzającym owe groby.

   Pośród pracowników Wydziału Grobów Wojennych panowało przekonanie o istotnej wymowie dydaktycznej całej akcji budowy cmentarzy, o wysokiej randze moralnej oraz na wpół religijnym charakterze przedsięwzięcia. Organizatorzy akcji przyjęli jako jej dewizę słowa z Księgi Wyjścia: Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz. Jest ziemią świę­tą (3, 5). Z ich wypowiedzi emanuje przejęcie i osobiste zaangażowanie. Najgłębsze dążenie do /okazania/ wdzięczności ma objawić się w tym. Jak przygotujemy ostatnie ziemskie przytułki dla naszych pole­głych bohaterów. Przez sposób, w jaki to uczynimy, powinno się przekonywająco zamanifestować przed całym światem to, że owe tysiące żołnierzy są stratą nie tylko dla wąskiego kręgu rodzin, ale że opłakują ich jako uwielbionych i kochanych braci wszystkie ludy zjednoczone pod berłem Habsburgów. Aż do najdalszych czasów te oto pola mogilne winny być dla nas i naszych następców miejscami uszlachet­niania się i budowania. Powinny z nich promieniować siły, które wyprostują chwiejnych i przyprowadzą do siebie błądzących, a w godzinie nowych doświadczeń coraz mocniej rozniecać będą płomień miłości ojczyzny i entuzjazm dla wartości naszej kultury- pisali w 1917 roku Rudolf Broch i Hans Hauptmann. Podobne były też zapatrywania wyższych władz wojskowych, sfer związanych z dworem cesarskim, oficjalną kulturą i sztuką.

Cały proces tworzenia cmentarzy realizowany był na wysokim poziomie profesjonalnym, tak w sferze koncepcji, jak i wykonawstwa. Główną rolę odgrywała architektura; rzeźba i inne dziedziny sztuki miały, wedle koncepcji architektów, znaczenie uzupełniające. Generalnie rozróżniano dwa pojęcia: nagrobek -zwrócony w przeszłość, ku człowiekowi i jego przemijaniu, oraz pomnik - wyrażający nieśmiertelną ideę. Starannie wybierano typy rozwiązań i poszczególne motywy, a formy przestrzenne i architektoniczne projektowano w powiązaniu z naturą, krajobrazem oraz - w niektórych przypadkach - miejscową tradycją budowania. Stare drzewa, kościoły i kapliczki, cmentarze parafialne, elementy fortyfikacji czy okopów były często punktem wyjścia dla projektantów. W austro-węgierskim grobownictwie wojennym przyjmowano na ogół, iż cmentarze - szczególnie te większe - powinny raczej dominować nad otoczeniem. Kaplice, pomniki, obeliski i krzyże miały konkurować z górami, dolinami, sylwetami wsi i miasteczek Podbeskidzia i Beskidu.

   Powstało dzięki temu kilka wartościowych założeń przestrzennych zarówno w miastach. Jak i w na­turalnym otoczeniu: w Łużnej-Pustkach (autorzy: Jurković i Szczepkowski), w Przemyślu na Zasaniu (Szabolcs i Wilk), w Krakowie na Rakowicach (nieznanego autorstwa), w Charzewicach (Robert Motka), w Staszkówce (Hermann Hosaeus, architekt z Berlina).

   Cmentarze projektowali twórcy o różnym talen­cie, upodobaniach estetycznych, temperamencie, wykształceniu, doświadczeniach w przedwojennej  działalności zawodowej. Dlatego też należą one do rozmaitych modusów stylowych i odzwierciedlają rozwój architektury środkowoeuropejskiej w począt­kach XX wieku. Z idei ogólnych realizowana bywa niekiedy zasada „prawdy materiału" [Materialgerechtigkeit}, popularna w XIX- i XX-wiecznej teorii architektury. Szczególnie wyraźne są związki z architektu­rą i sztuką Wiednia, z szerzącym się tam wówczas państwowotwórczym postsecesyjnym klasycyzmem, który cechowała symetria, prostota, horyzontalizm, powaga, jednak bez neoklasycznych czy palladiańskich porządków i detalu. Nie może to dziwić, ponie­waż prawie wszyscy architekci i rzeźbiarze Kriegsgraber Abteilung Krakau odebrali wykształcenie w Austro-Węgrzech. Niektórzy uczyli się fachu we Wiedniu. Gustaw Rossmann i Hans Mayr należeli do uta­lentowanych uczniów samego Otto Wagnera. Wiedeńczykami byli też Robert Motka, Franz Stark i rzeźbiarz Heinrich Scholz. Gustav Ludwig studiował w Brnie i Nowym Jorku, Węgier Ferenc Szabolcs w Budapeszcie, Monachium i Paryżu, rzeźbiarz Johann Jager w Cieplicach, Brnie i Pradze.

Reprezentatywny­mi przykładami tego modusu stylowego są: kaplice cmentarne w Przemysłu na Zasaniu (Szabolcs) i w Sękowej (Mayr), pomniki na cmentarzach w Brze­sku i Charzewicach (Motka), w Dawidówce (Anton Muller), w Lubczy Szczepanowskięj (Scholz), w Krakowie na Rakowicach (N.N.), w Staszkówce (Hosaeus), ściany pomnikowe w Osobnicy (Jager), założenia w Nowym Sączu (Ludwig i Mazura), Zawadce, Jodłowej i Zassowie (Rossmann).

Styl dwudziestowiecznego klasycyzmu ujawnia się również w licznych pracach Słowaka Dusana Jurkovića, absolwenta wiedeńskiej Kunstgewerbeschule, i Polaka Jana Szczepkowskiego, wychowanka Wydziału Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.

W projektach zwłaszcza Jurkovića widać inspira­cje drewnianym budownictwem ludowym, które studiował on jako autodydakta, pod kątem własnych zainteresowań twórczych. Jest to zgodne z tendencjami pojawiającymi się w architekturze różnych krajów zachodnioeuropejskich (w Polsce występują one przede wszystkim w pracach Stanisława Witkiewicza). Drewniane założenia cmentarnejego autorstwa charakteryzuje monumentalizm i symetria. Znamienny Jest także ich program. To, co proponuje Jurković, składa się na swoisty klasycyzm słowiański (lub pseudosłowiański); z ludowym budownictwem regionu Karpat łączą ten styl Jedynie materiał, technika obróbki i częściowo ornament. Napiękniejszymi przykładami są tu cmentarze w Regietowie Wyżnym i Rotundzie koło Regietowa, w Gładyszowie, w Gra­bie, na Przełęczy Małastowskiej.

   W niektórych realizacjach lub ich fragmentach dostrzec można modny na początku XX wieku styl „swojski" czy „regionalny", przy czym swojskość owa ma korzenie raczej w sztuce krajów niemieckojęzycznych (Austria, Niemcy) niż Podkarpacia. Można tu zaobserwować ogólne inspiracje budownictwem gotyckim, przedromańskim i romańskim, czy też drew­nianą architekturą prowincjonalną 2. tercji XIX wie­ku. Budowle o tym charakterze wznoszono np. w Leszczynie (Ludwig), Łąkcie Górnej (Stark), Dąbrowie (Watzal), Cięźkowicach (Szczepkowski), Wirchnem i Blechnarce (Jurković). Do nurtu „swojskiego" zali­czyć też wypadnie koncepcje typu Heldenhain, gdzie ważniejsza była przyro­da niż monumentalna architektura. Sporo ich powstało w Galicji Środkowej i Wschodniej. Wzorcowe pro­jekty tego rodzaju przedstawił w odpowiedniej broszurze architekt 4 Armii (operującej w Galicji) Franz X. Ledvina. Taką właśnie „swojską" formę mają też niektóre prowizo­ryczne dekoracje wielkich cmentarzy, wykonane w 1915 roku z okazji Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego (np. kaplica projektu Szczepkowskiego w Lubince, rozebrana po roku).

Modus „swojski" da się wyodrębnić także w projektach krzyży i znaków mogilnych, wzorowanych np. na kutych z żelaza lub drewnianych z blaszanym kabłąkiem krzyżach, tak popularnych na starych nekropoliach Salzburga i cmentarzach tyrolskich czy bawarskich wsi (projektu Mayra, Watzala i Jurkovića).

W niektórych rozwiązaniach ujawnia się również postsecesyjny eklektyzm, polegający na łączeniu w jedną całość heterogenicznych pod względem genezy, a zarazem uproszczonych i ujednoliconych w ogólnym wyrazie motywów architektonicznych i stylów. Motyw centralnej kaplicy może tu wieńczyć uproszczona w formach „gotycka" kopuła, a budow­a w typie tolosu składać się może z wolnostojących przypór gotyckich, podtrzymujących gigantyczny wieniec laurowy stanowiący substytut belkowania. Tego rodzaju dziełem jest pomnik na cmentarzu w Krempnej (Jurković). Inne przykłady eklektyzmu znajdujemy w Limanowej-Jabłońcu (Ludwig) i w nie zrealizowanych projektach Roberta Motki (kaplica na cmentarzu w Gorlicach, kaplica pamiątkowa nad Du­najcem) czy też w „kaplicy muzułmańskiej" projektu Rossmanna na centralnym cmentarzu żołnierskim w Ołomuńcu.

    W ukształtowaniu nekropolii zauważamy ponad­to istotną komponentę XIX- i XX-wiecznej Grabmalkunst (sztuki cmentarnej), np. w postaci krzyży i znaków mogilnych. Rejestrujemy też nawrót do stylu biedermeier, który zyskał znów popularność w latach poprzedzających wybuch wojny. Dobrym przykła­dem są tu cmentarze w Gręboszowie i Żabnie, au­torstwa Watzala, oraz w Brzostku - Rossmanna.

Można zaobserwować mnogość motywów ar­chitektonicznych, od wieków związanych z ideą pomnika, z cmentarzem i ziemską chwałą. Są więc zaczerpnięte z repertuaru klasycznego (i neoklasycznego) kolumnady, obeliski, pylony, ołtarze na wolnym powietrzu (arae), tumulusy, piramidy, ciężkie pergole z betonu, masywne mury ze ścianą pomnikową [Denkmalswand} na osi. Pojawiają się centralne kaplice kopułowe w formie zamkniętej i otwa­rtej (Durchgangskapellen}. Oczywiście naj­częściej stosowanym motywem Jest pomnikowy krzyż, występujący w różnych odmia­nach. Nawiązuje on do

tradycji ludowej (Denkmalskreuze Mayra), do wiel­kich krzyży wznoszonych w krajach niemieckojęzycznych na pobojowiskach bitew wojen napoleońskich, do Krzyża Żelaznego, zaprojektowanego przez Karla Friedricha Schinkla w roku 1813; są wreszcie ciężkie krzyże z ciosu, interpretowane Jako synteza germańskości i chrześcijaństwa. Pojawiają się również pseudoarchaizmy: „prasłowiańskie" wieźe-stołpy oraz ich grupy, a także „swojskie" kapliczki z drewna lub kamienia polnego, kryte gontem (stosowali Je przede wszystkim Słowak Jurković i Polak Szczepkowski).

    Warto odnotować występowanie kilkudziesięciu odmian krzyży i innych znaków nagrobnych, zróżnicowanych ze względu na przynależność państwo­wą i wyznanie: katolickich i protestanckich, prawosławnych, mojżeszowych, wreszcie na grobach muzułmanów z pułków bośniackich. Przygotowywano je jako prefabrykaty w kamieniołomach, warsztatach ciesielskich, stolarskich, odlewniach, kuźniach i montowano w zależności od potrzeb.

     Rozmaitość stylów i bogactwo motywów odzwierciedla pluralizm, jaki cechował monarchię Habs­burgów w ostatnich dekadach jej istnienia. Było to państwo wielu narodów, religii i kultur. Ich przedsta­wiciele walczyli i ginęli za nie ramię w ramię. Sposób dekoracji ich grobów miał być dla nich i ich bliskich pewną rekompensatą.

Na cmentarzach znalazło się sporo rzeźb. Są to dzie­ła Heinricha Scholza, Franza Mazury, Józefa Wilka. Z tematów przedstawiano św. Jerzego walczącego ze smo­kiem (Scholz w Siemiechowie), Pancernego Rycerza (Ma­zura w Nowym Sączu), Nagiego Wojownika (Scholz w Siedliskach), wielokrotnie Ukrzyżowanie (np. Scholz w Tuchowie i w Janowicach), Niesienie Krzyża (Zak w Łużnej-Pustkach). Powtarza się motyw tropaionu, hełmu hoplity, głowy smoka, czapki żołnierskiej. Zgodnie z za­łożeniami, symbolika typu militarnego była zasadniczo ograniczana, pojawiają się natomiast motywy heraldyczne (godło państwa i monarchii).

     Formę oraz wymowę  architektury i rzeźby wzbogacała stoso­wana ze znawstwem zieleń - różne gatunki drzew i krzewów. W lasach wykonywano też przecinki w kierunku rodzinnych stron pole­głych żołnierzy. Warto dodać, że architekci sporządzali rysunki cmentarzy wojennych z rozwiniętą zielenią, w stanie przewidywa­nym na rok 1960 !. W okolicach, gdzie powstawały założenia, instalowany był również system drogowskazów i tablic informacyjnych, ponieważ przewidywano masowe odwiedzanie cmentarzy po wojnie.

     Swoiste pendant do treści ideowych wyrażanych przez sztukę stanowią wierszowane epitafia autorstwa Hansa Hauptmanna. Wykute na kamiennych tablicach (i przytoczone także w tekstowej części wspomnianego albumu) stanowią interesujący zbiór. Wiążą one w całość ogólne założenia akcji budowy cmentarzy przez ludy i narody monarchii oraz jej armię z wymową poszczególnych typów architekto­nicznych, budowli, rzeźb. Najczęściej spotykamy tu wątki niemożliwe do oddania tradycyjnymi metoda­mi sztuk plastycznych lub te, które byty szczególnie ważne dla realizatorów wielkiego przedsięwzięcia. Czytamy więc, że śmierć kończy walkę i nienawiść, że zmartwychwstanie będzie udziałem wszystkich - ze względu na ich wierność przysiędze i ofiarę. Mówi się o pokoju, który jest możliwy dzięki poległym. Ci ze swej strony wyrażają (rymami Hauptmanna) radość, że mogli oddać życie dla sprawy, dla bliskich i rodaków. Wzywają do czujności, siły, odwagi i pa­mięci, do spłacenia w ten sposób zaciągniętego wobec nich długu. Czytamy liryczne strofy o Matce Ziemi przygarniającej wszystkich, o słońcu opromieniającym w godzinie świtu groby na szczytach, o duchach wojowników wracających w rodzinne strony i gwiazdach bożych spoglądających miłosiernie na pobojowiska. Pojawiają się wątki czterech pór roku i inne, zaczerpnięte z ideologii „Blut und Boden" oraz z germańskich mitów o Nibelungach. Zwraca się uwagę na refleksyjny i pełen powagi nastrój emanujący z cmentarza.

      Otoczka literacka, niezależnie od jej wartości po­etyckiej, wzbogaca i rozszerza pod względem ideowym oraz artystycznym całokształt prac przy budo­wie i ozdabianiu cmentarzy wojennych w Galicji Za­chodniej. Ogniskowały one zróżnicowaną działal­ność artystyczną. Projekty najważniejszych założeń powstawały w ramach Kriegsgraber Abteilung Krakau w trybie zamkniętych konkursów (np. w Gorlicach). Poszczególne koncepcje byty dyskutowane w gronie profesjonalistów, niejednokrotnie wzniesienie wielkiego pomnika poprzedzała budowa in situ jego makiety w skali 1: 1 (np. w Krakowie na Rakowicach). Gotowe cmentarze analizowano i niejed­nokrotnie wprowadzano korekty (tak było np. w Staszkówce). Wybitni malarze malowali je, sztychowali i rysowali. Zatrudnieni w Wydziale fotografowie wykonywali artystyczne zdjęcia. Hans Hauptmann oprócz wierszy pisał też krytyczne teksty, które stały się podstawą opracowania wspomnia­nego albumu.

Wygląda na to, że w kręgach Kriegsgraber Ab­teilung Krakau naśladowano, w stosownej propor­cji, wiedeńskie środwisko artystyczne i architektoniczne z czasów przed wybuchem wojny. Działalność krakowskiego Wydziału Grobów Wojennych była po­nadto szeroko propagowana. Cmentarze stały się miejscem starannie reżyserowanych uroczystości o charakterze patriotyczno-religijnym, które współ­tworzyły specyficzna architektura, przyroda, wielkie masy ludzkie, liturgia i ceremoniał wojskowy. Opra­wę uzupełniała muzyka religijna bądź wojskowa, pło­nące znicze, uniformy i stroje duchownych. Wszystko to przywodzi na myśl koncepcję Gesamtkunstwerk Ryszarda Wagnera.

Wydawane były specjalne publikacje, pocztówki, książki, organizowano koncerty, odczyty, kwesty, a przede wszystkim wystawy objazdowe, m. in. we Wiedniu, Berlinie, Krakowie (w pawilonie wystawowym TPSP i na Wawelu), Brnie, Ołomuńcu, Bielsku... Eksponowano na nich obrazy, zdjęcia, rysunki i grafiki przedstawiające cmentarze, ich projekty. Jak również modele rzeźb, krzyży, pomników, wreszcie całych założeń. Wszystko to miało m. in. ułatwiać zdobywanie środków na dalsze prace, które w listopadzie 1918 roku, w chwili rozpadu państwa Habsburgów, byty bliskie ukończenia Jedynie na terenie Galicji Zachodniej.

Z wypowiedzi organizatorów akcji budowy cmentarzy wojennych wynika niezbicie, że na innych terenach, gdzie toczono walki i gdzie ginęli żołnierze, zamierzano po zakończeniu wojny podobnie ozdobić założone w czasie trwania walk cmentarze. Do realizacji tych zamierzeń Jednak nie doszło. Państwo Habsburgów uległo rozpadowi, wraz z nim przestała istnieć jego armia i agendy, takie jak Wydziały Grobów Wojennych.

W odrodzonej Polsce austriackie cmentarze wojenne nie miały dobrej prasy. Po­strzegano je jako obce, nie odpowiadające warunkom polskiego krajobrazu i tradycji artystycznej dzieła „niemieckiego smaku i ducha". Oburzenie budził fakt, że o sprawach sztuki decydowała armia Austro-Węgier, że arbitralnie odsunięto polskie środowiska artystyczne i polskie rzemiosło od realizacji grobownictwa wojennego. Sztuka i rzemiosło bowiem miały odrodzić Naród (C. K. Norwid). Nie były to więc jedynie kwestie natury ekonomicznej, choć i one miały swoje znaczenie w zniszczonej wojną i ubogiej Galicji.

    Opinie tego rodzaju, głoszone przez ludzi sztuki i kultury, miały pewne uzasadnienie. Jednak trzeba stwierdzić, że potępianie wszystkiego, co zrobił Kriegsgraber Abteilung Krakau, nie było obiektywne. Na pośpiesznie formułowanych konkluzjach zaciążyły polityczne napięcia polsko-austriackie ostatniego roku wojny oraz fakt, że na cmentarzach spoczywali żołnierze armii państw zaborczych, „niczyi bohaterowie". Odrodzona Polska stawiała pomniki legionistom, obrońcom Lwowa, powstańcom śląskim i uczestnikom wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Polegli obrońcy cesarstwa budzili może litość, ale myśl o nich nie ożywiała chęci budowy cmentarzy-pomników, te zaś, które wzniesiono, pozostały bez opieki i powoli niszczały.

Dla pokoleń dzisiejszych galicyjskie cmentarze wojenne z lat 1914 - 1918 są cennymi zabytkami sztuki europejskiej, pamiątka czasów minionych i pozostałością po straszliwej wojnie. W konfrontacji z doświadczeniami „czasów pogardy" (l 939 - 1945), są również manifestacją kultury przepojonej poważnym stosunkiem do człowieka cechującej starą monarchię - środkowoeuropejską i chrześcijańską - w okresie jej schyłku.

    Jednak znaczenie całej akcji budowy i dekoracji cmentarzy wojennych wychodzi poza sprawy historyczne i artystyczne i wkracza w sferę etyki. Mówi o postawie ludzi, którzy ją prowadzili i akceptowali: o artystach, a przede wszystkim o twórcach założeń ideowych oraz o ich mocodawcach. Ich myśl i praca były bowiem konsekwentnym zastępowaniem szału zniszczenia - tworzeniem i budowaniem, chaosu pobojowiska - harmonią sztuki i przyrody, zgiełku bi­tewnego - strofami poezji, nienawiści - miłosierdziem, wrogości - pojednaniem. Czynili oni to wszystko, świadomie unikając triumfalizmu oraz dzielenia poległych według rasy, wyznania. Języka, narodowości czy przynależności państwowej, a także traktowa­nia ich jak bezimiennej masy. W ten sposób sprzeciwiali się samej istocie wojny i temu wszystkiemu, co może rodzić Ją w sercu człowieka. Jest to najważ­niejsze przesłanie. Jakie zawarli w swym dziele zapomniani dziś budowniczowie cmentarzy wojennych Galicji Zachodniej. Do nich też dobrze stosują się słowa wykute na - zaginionej obecnie - tablicy cmen­tarza nr 193 w Lubczy Szczepanowskiej w województwie tarnowskim:

Erloschen sind unsere Namen aber unsere Taten leuchten.

Zgasły imiona nasze, ale jaśnieją nasze czyny.