Bitwa Gorlicka
Materiał który w tym miejscu publikuję nie stanowi mojej własności intelektualnej i za taką nie może być uważany. Publikacja tych materiałów ma jedynie cel edukacyjny. Przy każdym materiale podaję źródło i autora. Całość mojej strony ma charakter czysto hobbystyczny - nie czerpię z niej żadnych korzyści materialnych. |
Krótkie szkice na temat Bitwy Gorlickiej - materiały promocyjne gorlickiego Muzeum Regionalnego PTTK, w języku niemieckim, angielskim i węgierskim. |
Mapa - relief ukazująca ukształtowanie terenu operacji tarnowsko - gorlickiej. Uwaga: duży plik. |
Ogólny szkic sytuacyjny frontu od Wisły
do przeł.Użockiej w dniu 2 maja 1915 r. |
Mapa
zmian pozycji frontu od Tarnowa do Małastowa w dniach 2
maja (godz.6.00 rano) do 8 maja (wieczorem). Mapa
pochodzi z książki Michała Klimeckiego "Gorlice
1915" wyd. Bellona. 1991 r. |
Poniższe 2 artykuły pochodzą z wydawnictwa Towarzystwa Opieki nad Zabytkami d.Powiatu Gorlickiego i Upiększania Miasta Gorlic z Okolicą w Gorlicach pt "Militarne i polityczne znaczenie operacji gorlickiej w działaniach wojennych I wojny światowej - materiały międzynarodowej sesji naukowej Gorlice 5-6.05.1995" |
MARIAN ZGÓRNIAK (KRAKÓW) BITWA POD GORLICAMI Pierwsza wojna światowa wstrząsnęła dotychczasową strukturą i porządkiem Europy, a nawet całego świata, spowodowała głębokie przeobrażenia polityczne i ustrojowe na znacznych obszarach globu, dla wielu krajów, zwłaszcza gospodarczo rozwiniętych, zakończyła długo później wspominaną “belle epoque" przeszło 40—letniego pokoju, postępu oraz wzrastającego dobrobytu. W dniu 2—go maja minęło dokładnie 80 lat od dnia bitwy pod Gorlicami, która odegrała ważną rolę w dziejach I wojny światowej. Przełamanie frontu rosyjskiego przez wojska austro-węgierskie i niemieckie zapoczątkowało serię sukcesów państw centralnych, które doprowadziły do odrzucenia armii rosyjskich daleko na wschód, a w dalszej perspektywie czasowej przyczyniło się do upadku caratu i wybuchu rewolucji w Rosji. Wydarzenia te zaważyły również na powojennych losach Europy środkowej i wschodniej. Pierwsze 9 miesięcy wielkiej wojny nie przyniosły jak wiadomo zdecydowanych militarnych rozstrzygnięć. Wielka ofensywa niemiecka na zachodzie została zatrzymana i na froncie francuskim wojna manewrowa przeistoczyła się w pozycyjną. Nie powiodła się austro-węgierska ofensywa przeciwko Serbii. Na froncie wschodnim Rosjanie ponieśli wprawdzie klęski w Prusach Wschodnich, zdołali jednak opanować znaczną część Galicji, a listopadzie 1914 r. ich wojska podeszły pod Kraków i Łódź. Ofensywa rosyjska na kierunku zachodnim została wprawdzie w wyniku ciężkich walk zatrzymana, jednak wojskom austro-węgierskim nie udało się przyjść z pomocą obleganej przez Rosjan twierdzy Przemyśl, która w marcu 1915 r. musiała kapitulować. W ciągu miesięcy zimowych zacięte walki toczyły się w Karpatach, które Rosjanie próbowali sforsować, aby przedrzeć się na Nizinę Węgierską. Nie udało im się tego osiągnąć, jednak walcząc w górach wojska austro-węgierskte wspomagane przez kilka dywizji niemieckich były już u kresu wytrzymałości. Do dnia 30 kwietnia 1915 r. łączne straty cesarsko-królewskiej armii, nie licząc kilkuset tysięcy chorych, wyniosły 1.471.776 ludzi, w tym 221.300 zabitych, 661.959 rannych i 558.517 jeńców'*, a zatem przekraczały już one straty liczbowe wojsk liniowych rozpoczynających kampanię sierpniową 1914 r. Straty, rosyjskie poniesione w pierwszych dziesięciu miesiącach wojny były również ogromne i sięgały 2,5 miliona ludzi. Na wiosnę 1915 r. sytuacja państw centralnych była nie najlepsza. Na froncie? zachodnim Niemcy musieli przejść do defensywy. Turcja, która w listopadzie 1914 r. przystąpiła do wojny po stronie państw centralnych została zaatakowana przez koalicję. Anglicy zamierzali opanować Dardanele i Bosfor i wysadzili desant na półwyspie Gallipoli. Włochy, choć związane sojuszem z państwami centralnymi przygotowywały się do wystąpienia po stronie aliantów i rozpoczęły już mobilizację swej armii. Także Rumunia skłaniała się coraz bardziej ku państwom Ententy i czyniła liczne przygotowania wojenne na pograniczu Siedmiogrodu. Z drugiej strony zaczęły występować objawy wyczerpania i pewnego rozprężenia armii rosyjskiej. Coraz ostrzej dawały o sobie znać braki w zaopatrzeniu i w amunicję, a stosunkowo jeszcze słaby przemysł carskiej Rosji nie był w stanie na dłuższą metę zaopatrywać ogromnych armii i stu kilkudziesięciu frontowych dywizji. Nie mniej rosyjskie naczelne dowództwo zamierzało kontynuować ofensywę w Karpatach, aby ewentualnie wspólnie z Italią i Rumunią doprowadzić do załamania się Austro-Węgier. W tym stanie rzeczy niemieckie naczelne dowództwo postanowiło przenieść główny ciężar działań wojennych na front wschodni, wesprzeć tym samym osłabionego austriackiego sprzymierzeńca, a przez decydujące zwycięstwo na wschodzie odsunąć groźbę przyszłych ofensyw rosyjskich i odrzucić armie rosyjskie daleko na wschód. Miejscem, w którym miało nastąpić owe rozstrzygające uderzenie, był front rosyjski 3 Armii pod Gorlicami. W końcu kwietnia 1915 r. sytuacja frontu wschodniego przedstawiała się następująco: po stronie państw centralnych na długim froncie biegnącym od Bałtyku po granicę rumuńską działało łącznie 11 ugrupowań armijnych liczących ok. 80 dywizji piechoty i kilkanaście dywizji kawalerii. W skład północnej części frontu dowodzonego przez feldmarszałka Hindenburga wchodziło 5 grup armijnych (8 i 10 Armie niemieckie, Grupa Gallwitza, 9 Armia niemiecka, Grupa Woyrscha), częścią południową (od Pilicy po granicę rumuńską) dowodził w praktyce szef sztabu armii austro—węgierskiej feldmarszałek Conrad von Hötzendorf, któremu podlegało 6 grup armijnych (l, 4, 3, 2 armie austro-węgierskie, tzw. Armia Południowa i Grupa Pflanzer-Baltina zamienione następnie na 7 Armię). Po stronie rosyjskiej znajdowało się około 100 dywizji i około 25 brygad piechoty oraz ponad 26 dywizji kawalerii, zorganizowanych na dwa fronty: północno-zachodni pod dowództwem gen. Aleksiejewa (10, 12, l, 2 i 5 Armie) i południowo—zachodni pod dowództwem gen. Iwanowa (4, 3, 8, 11 i 9 Armia). Całością wojsk rosyjskich dowodził wielki książę Mikołaj Mikołajewicz. Stany liczbowe dywizji obu stron walczących nie były pełne, gdyż poniesione straty nie zawsze udawało się w porę uzupełnić. Wojska rosyjskie na froncie liczyły około 1,8 miliona, wojska państw centralnych około 1,3 miliona żołnierzy2'. Armia rosyjska cierpiała na coraz większe braki w amunicji artyleryjskiej, co zmniejszało możliwości prowadzenia skutecznych działań zaczepnych. Pomimo tego, dowództwo Frontu Południowo-Zachodniego przygotowywało się do podjęcia nowej ofensywy przez Karpaty w stronę Niziny Węgierskiej. W końcu marca 1915 r. Conrad von Hötzendorf zwrócił się do niemieckiego naczelnego dowództwa z prośbą o pomoc w postaci 2—4 dywizji, które mogłyby wesprzeć front austriacko-węgierski. W dniu l kwietnia za pośrednictwem niemieckiego oficera łącznikowego gen. Augusta von Cremona, w głównej kwaterze w Cieszynie wskazywał on na korzyści, jakie mogło przynieść państwom centralnym uderzenie wychodzące z rejonu Gorlic w kierunku na Sanok, na flankę wojsk rosyjskich zaangażowanych w Karpatach. Plan takiego uderzenia, niezależnie od propozycji austriackich, był już od pewnego czasu przygotowany przez niemieckie naczelne dowództwo. Jeszcze w połowie marca płk v. Lossberg otrzymał od niemieckiego szefa sztabu gen. von Falkenhayna rozkaz szczegółowego opracowania planu przełamania frontu “...mit weitem Ziel, aus dem Reume von Gorlice..."'. 31 marca polecono również szefowi transportów płk Groenerowi przygotować kolej do przerzucenia znacznych ilości wojsk na linię Nowy Sącz -Bochnia'''. Na telegram Cremona Falkenhayn odpowiedział, że sprawa uderzenia z rejonu Gorlic zajmuje go już od dłuższego czasu, nie wystarczają jednak cztery dywizje, których domaga się Conrad, trzeba użyć czterech korpusów. Cremon miał również zorientować się w możliwościach i harmonogramie transportu tych sił. Wreszcie 13 kwietnia zawiadomiono Conrada o powziętych decyzjach i prośbą o ich akceptację. Tego samego dnia sztab austriacki wyraził zgodę na zamierzoną operację. 16 kwietnia 1915 r. gen. Falkenhayn poinformował Conrada o szczegółach akcji. Miała ona być przeprowadzona przez nowo utworzoną 11 Armię pod dowództwem gen. płk v. Mackensena, która winna wejść w dotychczasowe pozycje austriackie naprzeciw Gorlic, pomiędzy austro-węgierską 3 i 4 armię. Obie te armie podporządkowane obecnie Mackensenowi, miały współuczestniczyć w operacji zaczepnej. W skład 11 Armii weszły cztery korpusy niemieckie przerzucone frontu zachodniego, w sile 8 dywizji piechoty, oraz austro-węgierski VI korpus, złożony z dwóch dywizji piechoty (12 i 39), pod dowództwem gen. Arza von Straussenburga. Atak tych wojsk miała wspierać potężna artyleria, w tym wielka liczba dział ciężkich i najcięższych. 11 Armia licząca w sumie 128.977 ludzi, 606 dział (448 lekkich i 158 ciężkich), 260 karabinów maszynowych i 70 moździerzy, miała uderzyć na pozycje rosyjskie po obu stronach Gorlic na 32,5 kilometrowym odcinku Ropica Ruska-Rzepiennik Strzyżewski. Prawe skrzydło armii miał wspomagać X Korpus / 3 armii austriackiej gen. Boroevićia, złożony z czterech słabych dywizji (24, 2, 15, 21) liczących 28.801 ludzi, posiadających 144 działa, w tym 32 ciężkie i 63 karabiny maszynowe. Korpus ten ze stoków Magury Małastowskiej miał atakować w kierunku na Przegoninę i Bartne. Pozostałe korpusy 3 Armii winne były wiązać siły rosyjskie głębiej w górach. Na północ od 11 Armii miała współdziałać z nią, wzmocniona posiłkami austro-węgierska 4 Armia arcyks. Józefa Ferdynanda. Większość sil skoncentrowała ona na swoim prawym skrzydle w rejonie Gromnika i Zakliczyna (IX i XIV korpusy, t. j. 4 dywizje, l wzmocniona brygada piechoty i l dywizja kawalerii - łącznie około 60 tyś. ludzi i 250 dział, w tym 57 ciężkich. Natarcie tych sił zamierzano kierować, na Jodłówkę, Siedliska i Tuchów. Dla reszty austro-węgierskiej 4 Armii, znajdującej pozycje dalej na północ aż do Wisły, również planowano działania zaczepne. Tak więc w sumie dla przełamania frontu między Magurą a Tuchowem przeznaczono 18 dywizji i l brygadę piechoty oraz l dywizję kawalerii. Łącznie ok. 217 tyś. żołnierzy, 1045 dział i 70 moździerzy. Naprzeciwko tego szturmowego ugrupowania znajdowała się rosyjska 3 Armia dowodzona przez gen. Radko Dymitriewa, obsadzająca długi front od Wisły, aż po przełęcz Łupkowską. Składała się ona z 5 korpusów (IX, X, XXIV, XII, XXI), 15 dywizji i 3 brygad piechoty oraz 5 dywizji kawalerii liczących 219 tys. ludzi, 679 dział (w tym tylko cztery ciężkie) i ok. 600 karabinów maszynowych. Tylko dwa z 5 korpusów tej armii (IX i X) zajmowały pozycje naprzeciw szykujących się do ataku wojsk państw centralnych, pozostałe 3 korpusy znajdowały się w górach i zwrócone były frontem na południe. Na odcinku planowanego ataku 11 Armii znajdował się X korpus rosyjski liczący cztery dywizje (31, 61, 9, 63) i jedną brygadę piechoty, jeden pułk kozaków, ok. 150 dział oraz ok. 56 tys. żołnierzy. Łącznie na odcinku ataku wojsk austro-węgierskich i niemieckich znajdowało się ok. 80 tys. żołnierzy rosyjskich. Państwa centralne zdołały więc uzyskać znaczną przewagę liczebną i materiałową. W ostatniej dekadzie kwietnia 1915 r. na stacjach kolejowych: Nowy Sącz, Bochnia, Kamionka i Płaszów rozpoczęło się wyładowanie nadchodzących w najgłębszej tajemnicy transportów niemieckich. Wieczorem 25 kwietnia stacjonujące w Nowym Sączu dowództwo 11 Armii wydało wojskom rozkaz zajęcia stanowisk wyjściowych do natarcia, a 28 kwietnia zaczęło się zajmowanie pozycji. W ciągu dwóch następnych dni dochodziło na froncie do lokalnych walk, a artyleria niemiecka i austriacka zaczęła wstrzeliwać się w pozycje rosyjskie. Pozycje te były dość silnie rozbudowane. Tworzył je system przeważnie połączonych ze sobą okopów umocnionych drewnem i kamieniami, osłoniętych z frontu zasiekami z drutów kolczastych, a na niektórych odcinkach polami minowymi. Stanowiska te były najsilniejsze na panujących nad okolicą wzgórzach, gdzie ulokowano liczne gniazda karabinów maszynowych. Na przedmieściach Gorlic umocniono także ruiny zburzonych domów oraz cmentarze katolicki i żydowski. W odległości 5-10 km na wschód od pierwszej linii obrony przygotowano słabiej już rozbudowaną drugą pozycję, na ogół już nie chronioną zaporami z drutów kolczastych, również z głównymi punktami oporu na wzgórzach. Stanowiska artylerii rosyjskiej, rozlokowane rzadko, były nieliczne i przeważnie cofnięte w tył, w obawie przed stratami od ognia artylerii przeciwnika. Zapasy amunicji artyleryjskiej były poza tym niewielkie, stanowczo za małe jak na potrzeby długiego frontu. Rosjanie już od 25 kwietnia zorientowali się, że mają przeciwko sobie także wojska niemieckie. Pomimo tego dowództwo rosyjskie nie przedsięwzięło na czas kroków zaradczych i dopiero zbyt późno na wskutek alarmistycznych wezwań gen. Radko Dymitriewa III korpus kaukaski (21 i 52 dyw. piechoty) stanowiący odwód Frontu Południowo-Zachodniego został z rejonu Chyrowa skierowany na Krosno i Żmigród. Nie zdążył on już jednak na czas dotrzeć na pole bitwy. W piękny niedzielny poranek 2 maja 1915 r. o 6 rano na całej kilkudziesięcio kilometrowej linii frontu ponad 1000 dział różnego kalibru rozpoczęło potężne przygotowanie artyleryjskie najsilniejsze ze wszystkich zastosowanych dotąd w tej wojnie na froncie wschodnim. Ogień był kierowany na zasieki z drutu kolczastego, na pierwszą linię okopów rosyjskich, i gniazda karabinów maszynowych stanowiska artylerii, a także na zaplecze. W Gorlicach nawała ogniowa obróciła w gruzy to co zostało jeszcze z zachodniej części miasta i spadła na umocniony cmentarz, siejąc spustoszenie wśród jego obrońców. Pociski zapaliły rafinerię nafty i zbiorniki ropy w Gliniku Mariampolskim, w płomieniach stanęły liczne domy w mieście, na przedmieściach i we wsiach wzdłuż całej linii frontu. Ogień huraganowy trwał 4 godziny. O godzinie 10 artyleria przerwała ostrzał pierwszej pozycji rosyjskiej i przeniosła ogień na dalsze cele, a zgromadzone na pozycjach masy piechoty poderwały się do ataku. Po pewnym czasie w ślad za piechotą ruszyły galopem baterie artylerii polowej, które miały wesprzeć piechotę w walce w głębi pozycji przeciwnika. Na poszczególnych odcinkach frontu atak miał rozmaity przebieg. Wkrótce okazało się, że potężny ogień dział i moździerzy nie wszędzie zdołał zniszczyć i zdezorganizować obronę rosyjską. Z okopów obrońców powitał atakujących ogień broni ręcznej i maszynowej oraz rzadki, ale celny ogień artyleryjski. Atakująca na prawym skrzydle 11 Armii Bawarska 11 Dywizja Piechoty dopiero po wznowieniu ognia artyleryjskiego pod wieczór zdołała zdobyć bohatersko bronione przez Rosjan wzgórze Zamczysko. Niemiecka 119 Dywizja Piechoty, która atakowała na odcinku Sękowa-Gorlice również napotkała na silny ogień. Dopiero ok. godziny 15-tej zdołała ona zdobyć umocnione wzgórze Magierka i leżącą na prawym brzegu rzeki Ropy dzielnicę Gorlic Zawodzie. Na lewo od 119 Dywizji Piechoty atakował niemiecki XII Korpus Rezerwowy gen. Vrancoia, wchodząca w skład tego korpusu 82 Dywizja Piechoty rez. atakowała Gorlice i wzgórze 357 leżące na północ od miasta. Po jego zdobyciu sprowadzono tam armaty. Ich ogień przeciął drogę odwrotu rosyjskiej załodze miasta, która w godzinach popołudniowych złożyła broń. Dalej na północy, na odcinku Mszanka-Wola Łużańska atakowała 81 DP rez. Miała ona osiągnąć Zagórzany, jednak natrafiła na szczególnie silny opór i poniosła znaczne straty. Dopiero sukcesy sąsiednich dywizji umożliwiły jej zdobycie rosyjskich pozycji. Głównym celem uderzenia VI Korpusu austro-węgierskiego były dwa silnie umocnione przez Rosjan wzgórza: Pustki i Wiatrówki. Pierwsze z nich zostało już koło godziny l1-tej zdobyte przez złożoną głównie z Polaków 12 Dywizję Piechoty. Na większe trudności natrafiła węgierska 39 DP, która wzgórze Wiatrówki zdołała zdobyć kosztem ciężkich strat dopiero z pomocą 12 Dywizji. Na lewym, północnym skrzydle 11 Armii walczył korpus pruskiej gwardii. Obie dywizje tego korpusu atakowały pozycje rosyjskie na odcinku Staszkówka - Rzepiennik Strzyżewski, przy czym 2 Dywizja Gwardii straciła co najmniej 800 ludzi, tj. przeszło 20% swego stanu osobowego. Dopiero po powtórnym przygotowaniu artyleryjskim udało się Niemcom we współdziałaniu z lewym skrzydłem węgierskiej 39 DP zdobyć Staszówkę i posunąć się naprzód. Mniejsze straty poniosła l Dywizja Gwardii, która szturmowała wzgórze 358 pod Rzepiennikiem Strzyżewskim. Słabe tu oddziały rosyjskie wycofały się lub złożyły bron. Współdziałająca z 11 Armią austro-węgierska 4 Armia również uzyskała powodzenie. IX Korpus (10 i 106 DP) zdobył Rzepiennik Marciszewski i Chojnik, a walcząca naprzeciw niego rosyjska 70 DP została zmuszona do odwrotu. Mniejsze postępy czynił XIV Korpus (3 i 8 DP), który musiał odpierać liczne kontrataki rosyjskie. Na południe od 11 Armii austro-węgierski X korpus wchodzący w skład 3 Armii za stoków Magury Małastowskiej nacierał na Dragaszów w stronę Przegoniny (21 Dyw. Landwehry), podczas gdy 45 Dyw. Landwehry zdobyła szturmem wzgórze 671. Dalej na południe austriacka 2 DP osiągnęła Ostrą Górę (na zachód od Bartnego). Tak więc korpusy 11 Armii i austriackiej 4 i 3 Armii na całym froncie ataku odniosły 2 maja wielki sukces. Opanowały pierwszą pozycję rosyjską, zdobyły główne umocnione punkty oporu i posunęły się naprzód 6-10 km. Stało się to kosztem znacznych strat, które sięgały prawdopodobnie kilkunastu tys. zabitych i rannych (mamy tylko niekompletne dane co do strat niemieckich, wynoszących ponad 8 tys. ludzi). W tym dniu 17 tysięcy Rosjan dostało się do niewoli, przypuszczalnie co najmniej drugie tyle poległo lub odniosło rany. Wojska rosyjskie znalazły się w pełnym odwrocie. Brak było rezerw do zapełnienia luki powstałej nagle na froncie 3 Armii. W następnych dniach Mackensen wykorzystał osiągnięte powodzenie. Armie państw centralnych kontynuowały natarcie starając się nie dopuścić do zorganizowania przez Rosjan oporu na drugiej pozycji obronnej. Została ona zdobyta już w dniach 3 i 4 maja. Na prawym skrzydle do pierwszej linii został przesunięty pozostający dotąd w rezerwie X Korpus niemiecki gen. v. Emmicha, któremu udało się odciąć odwrót częściom stacjonującego głęboko w górach XIV korpusu 3 Armii rosyjskiej. W centrum niemiecko-austriackiego ugrupowania bojowego po zaciętych walkach w rejonie Biecza z czterech dywizji X Korpusu rosyjskiego pozostało już tylko 4-5 tys. ludzi, a zdziesiątkowany III Korpus kaukaski, który wreszcie nadciągnął na pole bitwy osłaniał ich odwrót. Usiłowano bronić linii Wisłoki, ale sam gen. Radko Dymitriew nie wierzył by to było możliwe. W dniu 16 maja austro-węgierski VI Korpus przełamał obronę rosyjską i sforsował Wisłokę w rejonie Jasła. Dalej na północ przekroczyły tę rzekę również oddziały pruskiej gwardii i austriackiej 4 Armii. Ruszyło też natarcie całego frontu austro-węgierskiego w Karpatach. Austriacka 3 i 2 Armia oraz Armia Południowa gen. Linsingena pędziły przed sobą wycofujące się w nieładzie wojska lewego skrzydła rosyjskiej 3 Armii, 8 Armii, a w końcu także 11 Armii. Wreszcie W. Książę Mikołaj Mikołajewicz wydał swym armiom rozkaz wycofania się na linię Dniestr - San, a na północ od Wisły 4 Armia rosyjska rozpoczęła z nad Nidy odwrót ku środkowej Wiśle. Odwrót armii przyniósł Rosjanom ogromne straty w ludziach i sprzęcie. Nie zdołano ewakuować wielu składów amunicji i żywności. W ciągu 10 dni straty armii Radko Dymitriewa, który został pozbawiony dowództwa wyniosły 140 tys. jeńców, 100 dział, 300 karabinów maszynowych. W rezultacie klęski nie zdołano utrzymać nawet linii Sanu, ani też zdobytego z wielkim trudem Przemyśla, który w dniu 3 czerwca wpadł w ręce wojsk państw centralnych. W dniu 21 czerwca oddziały 2 Armii austro-węgierskiej gen. Böhm-Ermollego wkroczyły do Lwowa, co zamykało niejako pierwszą część wiosenno-letniej ofensywy państw centralnych przeciwko Rosji. Wkrótce rozpoczęła się jej następna faza. W końcu czerwca wzmocniono posiłkami wojska mianowanego właśnie feldmarszałkiem Mackensena uderzyły na północ w kierunku na Brześć, a w dniu 26 sierpnia twierdza ta została zdobyta przez wojska austro-węgierskie. Ruszyły do natarcia także wojska, dowodzonego przez Hindenburga, niemieckiego Frontu Północnego. Przełamały one obronę rosyjską, a zagrożone z dwóch stron wojska rosyjskie zostały zmuszone do opuszczenia Królestwa Polskiego. Tak więc w wyniku zapoczątkowanej bitwą pod Gorlicami wiosenno-letniej ofensywy państw centralnych oraz klęski wojsk rosyjskich w ręce Niemców i Austriaków wpadła z powrotem cała prawie Galicja, Królestwo Polskie, Litwa i Kurlandia. Klęski spowodowały przesilenie wewnętrzne w Rosji, przetasowania na stanowiskach politycznych i wojskowych, zapoczątkowały też stopniowy rozkład carskiego imperium. Monarchia Habsburska została natomiast chwilowo uratowana. Także dla społeczeństwa polskiego zwycięstwo pod Gorlicami miało duże znaczenie. Wydarzenia pierwszego roku wojny spowodowały ogromne zniszczenia i straty na ziemiach polskich, które odtąd znaleźć się miały w całości w rękach państw centralnych. Królestwo Polskie zostało podzielone na niemiecką i austro-węgierską strefę okupacyjną administrowaną przez dwóch generałów-gubernatorów z siedzibą w Warszawie i w Lublinie. Przesunięty na wschód front przestał już pustoszyć Galicję zachodnią i Królestwo. W sprawie polskiej zwycięskie państwa centralne nie chciały się na razie wypowiadać, jednak w roku następnym wyraziły zgodę na utworzenie zrębów państwowości polskiej, co miało mieć istotne znaczenie dla sprawy polskiej w nieco dalszej przyszłości. W historii sztuki wojennej bitwa pod Gorlicami również odegrała znaczną rolę. Niespotykane dotąd na froncie wschodnim zmasowane użycie artylerii umożliwiło przełamanie umocnionych pozycji obronnych i podjęcie na nowo wojny manewrowej, która w okresie rosnącej przewagi obrony nad atakiem stawała się coraz trudniejszą do zrealizowania. Operacja Gorlicka stanowiła też przykład umiejętnie i potajemnie przeprowadzonej koncentracji wojsk, umożliwiającej uzyskanie lokalnej przewagi sił nad liczebnie silniejszym przeciwnikiem. |
JOHANN CHRISTOPH ALLMAYER-BECK (WIEDEŃ) STRATEGICZNE ZNACZENIE BITWY POD GORLICAMI Na początku pozwólcie mi Państwo wyrazić serdeczne podziękowania dla kierownika konferencji, za stworzenie mi możliwości przedstawienia Państwu niektórych aspektów bitwy pod Gorlicami. Aspekty te zostaną z naturalnej przyczyny przedstawione przede wszystkim z austriackiego punktu widzenia, lecz chciałbym także, by wykraczały one poza ściśle ograniczoną przestrzeń samego pola bitewnego, chociaż w tamtych czasach, stronom bezpośrednio i w rozstrzygający sposób zaangażowanym w to, co wydarzyło się tutaj przed 80 laty, wydawało się, że już wtedy istniały wszelkie elementy pozwalające na ocenę tego wydarzenia. Wypowiedz ówczesnego szefa sztabu generalnego cesarsko-królewskiej armii, późniejszego marszałka polnego Conrada von Hötzendorfa wydaje się na pierwszy rzut oka to potwierdzić: “Gdybym miał powiedzieć, które dni w moim życiu zawodowym były dla mnie najważniejsze, to były dni 2 i 3 maja 1915 r., gdy ze wzgórz na zachód od Gorlic widziałem pobite wojska rosyjskie w odwrocie", powiedział później naczelny wódz Conrad umiałby to zapewne bardzo dobrze uzasadnić. Od owych dni majowych, gdy sojuszniczym siłom państw centralnych udało się przełamać rosyjski system obronny pod Gorlicami, coraz bardziej wzmagał się ruch na całym froncie wschodnim, aby wreszcie po wielomiesięcznych walkach wzdłuż niemal prostej linii, przebiegającej od Dźwińska przez Pińsk, Łuck, Tarnopol do Czerniowiec, doszło do wstrzymania działań. Rosjanie ponieśli tu straty, liczące około stu tysięcy zabitych, ponad pół miliona rannych i chorych oraz znacznie powyżej pół miliona jeńców wziętych do niewoli, Zdobycze wojenne sprzymierzonych to: ponad 2600 dział, 1950 karabinów maszynowych i ogromna ilość innego, różnorodnego materiału wojskowego. Liczby te niewątpliwie czynią wielkie wrażenie, co początkowo wydaje się uzasadniać też ocenę Hugo von Schafera, autora wydanej w 1934 roku popularnej książki o wojnie światowej, w której bez ogródek stwierdził, że Gorlice ze względu na rozmiar i znaczenie były być może największym zwycięstwem wojskowym w historii ludzkości. W przypadku takich ocen, abstrahując zupełnie od faktu, że krwawe straty sojuszników, szczególnie Austro-Węgier, były równie wysokie, o ile nie wyższe od rosyjskich, należy także uwzględnić, że czasy, w których zwycięskie bitwy oceniano zwykle po ilości zdobytych chorągwi i armat, już dawno minęły. Najpóźniej od końca wojen napoleońskich bitwa nie stanowiła już w przebiegu kampanii wojennej samodzielnego elementu, którego wartość można by wymierzyć liczbami. Raczej, była częścią składową operacji wojskowych, tworząc wraz z innymi jedną całość, podobnie jak rękojeść i klinga stanowią w przypadku broni nierozerwalną całość, i to w tym sensie, że nie tylko operacje wojskowe przygotowują bitwę, lecz również bitwa, względnie jej zakończenie określają kierunek następnych operacji. Tak było i w naszym przypadku, gdy po bitwie pod Gorlicami rozpoczęła się kampania Gorlicka, którą można by rzec, sama z siebie przekształciła się w kampanię brzeską czy także - mimo jej o wiele mniej szczęśliwego przebiegu - w zainicjowaną przez Conrada kampanię pod Równem. Chcąc ocenić tę bitwę pod względem jej znaczenia, nie należy uwzględniać jej rozmiarów przestrzennych, wielkości uczestniczących w niej sił czy zdobytych “łupów", lecz związane z nią decyzje i planowanie, a także w jakim stopniu zostały one urzeczywistnione. Wszyscy Państwo, a przynajmniej starsi z nas, pamiętają zapewne owe popularne pocztówki, masowo rozprowadzane podczas I wojny światowej, na których widniał wizerunek sojuszniczych wodzów, to znaczy Conrada von Hötzendorfa i najczęściej zamyślonego Hindenburga, stających przy stole z mapami sztabowymi; i naprawdę nie trzeba było mieć fantazji, by sobie wyobrazić, że za chwilę jeden ze strategów wskaże palcem jakiś konkretny punkt na mapie i powie: “Teraz uderzymy tutaj!", przy czym patrząc na kartkę miał zadecydować, który z nich wypowie to decydujące słowo, któremu jeden z obydwu “braci broni" -jak brzmiała oficjalna nazwa - oczywiście natychmiast udzieli pełnego poparcia. Po zakończeniu I wojny światowej ten piękny obraz ustąpił nieco bardziej zróżnicowanym poglądom, przy czym historiografia ukierunkowana na wzmocnienie narodowego prestiżu starała się użyć wszelkich argumentów, które jedna czy druga strona mogły znaleźć, aby sobie przypisać całą sławę podjęcia decydującego rozstrzygnięcia. Tak jak starał się to udowodnić jeden z wielbicieli Conrada von Hötzendorfa w kwietniu 1925 r. “Nadal reprezentuję stanowisko, że należy Pana Panie Marszałku Polny, zupełnie słusznie nazywać ojcem Gorlickiej ofensywy" oraz “źródła i korzenie Bitwy Gorlickiej znajdowały się w Cieszynie (tj. w siedzibie sztabu c.-k. armii)". Później również sam Conrad korzystał w nieograniczony sposób z tych zasług. Poruszane zatem zostały tutaj dwa odrębne zagadnienia. Pierwsze to wybór punktu, z którego miał nastąpić atak, czyli wybór pola bitwy. Mamy tu do czynienia z problemem taktycznym, z drugiej strony chodziło o to, jakiemu celowi miałaby służyć planowana bitwa, czyli kwestia strategiczna. Przy czym jeszcze nie było tu mowy o tym, czy nie należałoby uwzględnić tu i te aspekty strategiczne, które wykraczają poza sam teatr wojny. I dopiero po uwzględnieniu wszystkich stanowisk w tej kwestii można stwierdzić zakres zasług na korzyść tej czy innej strony. Jako miarę można by tu przyjąć zasadę, iż im zręczniej wódz połączy taktyczne możliwości i zamiary operacyjne i włączy je w strategiczne ramy ogólnego prowadzenia wojny, tym wspanialszy jest plan i podjęta na jego podstawie decyzja. Ale dlatego też tak rzadko daje się tę teorię urzeczywistnić. Powodem jest to, że pełna swoboda podejmowania decyzji praktycznie nie istnieje. Jest ona ograniczona zarówno istniejącymi uwarunkowaniami jak i szeregiem poprzedzających ją decyzji, i to, im dłuższy upływ czasu, tym mniej pozostaje wariantów możliwego wyboru, z których jednak żaden nie może w tym samym stopniu spełnić wszystkich wymogów strategicznych, operacyjnych i taktycznych. Zacznijmy zatem od sytuacji strategicznej — wynikała ona z sytuacji wojsk austriacko-węgierskich na wschodzie po przegranych walkach jesienią zimą 1914/1915 roku. Między Wisłą a Karpatami wschodnia część c.-k. armii była niemal uwięziona w kleszczach. Próby przyjścia od strony Karpat z odsieczą dla obleganej przez Rosjan twierdzy Przemyśl nie powiodły się i przyniosły wysokie straty, a dodatkowo groziło rosyjskie przełamanie frontu w kierunku Węgier, co mogło przynieść nieobliczalne skutki nie tylko operacyjne, lecz i polityczne. Wspomożenie zagrożonych frontów poprzez dopływ nowych sił z odwodów nie było już możliwe. Można było raczej odczuć typowe oznaki osłabienia sil jak coraz częstsza konieczność uzupełnienia luk przez tzw. “kombinowane" jednostki tj. oddziały tworzone ad hoc ze wszystkich możliwych formacji lub koncentrację sił poprzez roszady na głównej linii, łącznie ze ściąganiem jednostek z chwilowo spokojnego teatru wojennego na Bałkanach. Tak więc działano z dnia na dzień. A cóż dopiero by się stało, gdyby Włochy i Rumunia przyłączyły się do państw Ententy? Najpóźniej od końca marca stało się jasnym, że Włochy przejdą do obozu państw Ententy. W dowództwie naczelnym armii austriackiej uczucie goryczy wywołane tym faktem łączyło się z absolutną bezsilnością wobec nowego przeciwnika. Do utraty swobody operacyjnej na froncie wschodnim doszła jeszcze utrata swobody strategicznej. Aby wyzwolić się z tej niemocy, w dowództwie naczelnym armii austriacko-węgierskiej chwytano się całkiem nierealnych rozwiązań jak np. zaspokojenia wszelkich życzeń Rosji i zawarcia z nią pokoju, aby móc ruszyć wzdłuż Dunaju przeciwko Włochom. Gdyż, jak zanotował to l kwietnia 1915 r. w swym dzienniku adiutant Conrada, pułkownik Kundmann: “Lepiej stracić Galicję niż wybrzeże". Po stronie niemieckiej sytuacja wojskowa, mimo że z zupełnie innych powodów, była również poważna, lecz nie tak rozpaczliwa. Mimo wszystko udało się dzięki przegrupowaniom wstawić szereg nowych dywizji, a przez to stworzyć pewną rezerwę. Problem polegał obecnie tylko na tym, dokąd w ramach całej operacji wojennej należy je skierować, by przyniosło to największą korzyść. Na zachodzie, niemiecka ofensywa mająca przynieść rozstrzygnięcie została zatrzymana ubiegłej jesieni i od tego czasu w wyniku rozbudowanego systemu okopów okazało się, że obrona stanowi najefektywniejszy rodzaj walki. Niemiecki front wschodni można było uważać wprawdzie za w miarę ustabilizowany po odparciu rosyjskiego “walca parowego", ale czy był on polem dla operacji mających zdecydować o wyniku wojny? Generał von Falkenhayn, po ustąpieniu Moltkego młodszego, szef naczelnego dowództwa armii i przez to bezpośredni partner Conrada w kontaktach między sojusznikami, obawiał się już w listopadzie 1914 r., że Niemcy nie wytrzymają wojny na dwa fronty ponieważ ogromne obszary Rosji są po prostu niezwyciężone, a przecież Falkenhayn mógłby tu powołać się wobec Conrada na bardzo istotnego austriackiego świadka. Nikogo innego, lecz samego marszałka polnego c.-k. armii arcyksięcia Albrechta, swego czasu interlokutora Moltkego starszego, który w latach 80-tych wyraził pogląd, że wojna przeciwko Rosji jest problemem nie do rozwiązania. Dokładnie taki sam pogląd reprezentował Falkenhayn. Jego zdaniem nie mogło być mowy o zadaniu druzgoczącego ciosu Rosji i zwycięstwie. Jedynym militarnym osiągnięciem mogła by być możliwie krótka linia frontu przeciw carskiemu imperium. Czy znajdowała by się o 100 kilometrów dalej czy bliżej było nie istotne. Resztę należało pozostawić dyplomacji, Z zastosowaniem środków dyplomatycznych tj. politycznych koncesji wiązano po stronie niemieckiej nadzieje odroczenia przystąpienia do wojny nowych przeciwników takich jak Włochy i Rumunia, jednak ze względu na sytuację ustępstwa te musieli by jednostronnie ponieść austro-węgierscy sojusznicy, przed czym -jak to już wspomniano - bronili się rękami i nogami. Ale z niemieckiego punktu widzenia zaistniał nowy argument przetargowy. Po raz pierwszy 18 marca 1915 r. okręty floty państw Ententy pojawiły się w pobliżu Dardaneli jako forpoczta ewentualnej próby sforsowania cieśniny i połączenia się z rosyjskim sojusznikiem. Aby temu zapobiec ważnym posunięciem ze strony państw centralnych wydawało się połączenie z ich tureckim sojusznikiem tj. wywalczenie przynajmniej wąskiego przejścia na terenie serbskiego teatru wojennego. Naczelne dowództwo cesarsko-królewskiej armii nie skłaniało się jednak ku tym strategicznym rozważaniom, tylko najwyżej rozpatrywało je jedynie w sferze operacyjnej. Lecz w najgorszym razie było gotowe zapobiec przystąpieniu do wojny Włoch i Rumunii pod naciskiem niemieckich sojuszników za cenę zapewnienia ustępstw terytorialnych. Ponieważ z jednej strony sądzono, iż Austria przez swą rolę “Winkelrieda" jesienią 1914 r. już wystarczająco przysporzyła sojusznikowi ofiar, tak że teraz byłaby kolej na Niemcy, tym bardziej, że tego typu koncesje ze względu na narodowy honor były nie do pomyślenia. Również realistycznie rozpatrując tę kwestię, wydawała się ona co najmniej równie beznadziejną jak plan Conrada odrębnego pokoju z Rosją. Włochy już wyraźnie się zdecydowały i nie miały zamiaru podać swej ceny. Jednak w przypadku Rumunii militarne zwycięstwo przeciwko Rosji wydawało się być jeszcze najbardziej skutecznym środkiem, by odwieść ją od przystąpienia do wojny. Co zaś dotyczy z wielu względów oczywiście niezbędnego poparcia ze strony Turcji, to w tym przypadku dla Cieszyna koszula była bliższa ciału tj, odciążenie własnego frontu wschodniego wydawało się już chociażby ze względu na Włochy niepomiernie ważniejsze niż poparcie dalekiego sojusznika. Nie mogło tego nie uwzględnić również naczelne dowództwo niemieckie. Położenie austriacko-węgierskiego sprzymierzeńcy budziło obawy. Już we wrześniu 1914 r. przyszła z Cieszyna pierwsza prośba o bezpośrednią pomoc i od tego czasu coraz częściej odkomenderowywano niemieckie oddziały na front austriacko-węgierski np. niemiecką “armię południową" i tzw. “Korpus Beskidzki". Można się było obawiać, iż napłyną dalsze prośby, gdyż Conrad nadal obstawał - wbrew lub może właśnie dzięki odnoszonym porażkom — przy idei, nawet jeżeli ograniczonego, to druzgoczącego zwycięstwa nad Rosją, oczywiście w ścisłej współpracy lub z pomocą niemieckiego sprzymierzeńcy, czemu zresztą “Główny Dowódca -Wschodu" nie był przeciwny. Wspólnie z nim Conrad miał nadzieję wyrównać straty poniesione jesienią 1914 r. Oczekiwał on ze strony Niemieckiego Sztabu Głównego tylko przygotowania pewnej liczby dywizji, aby w razie przystąpienia do wojny Włoch i Rumunii móc zabezpieczyć realizację swych zamiarów. Oznaczało to pokrótce co następuje: Austriackie Dowództwo Naczelne przejmuje inicjatywę operacyjną na froncie wschodnim, zaś Niemieckie Dowództwo Naczelne troszczy się o strategiczne zabezpieczenie tyłów. Mogło to może przypominać wspólny “plan wojenny", lecz nim oczywiście nie było. Już w przeszłości nie było podobnego planu, a obecnie interesy sojuszników wyraźnie zmierzały w przeciwnych kierunkach. Uprzednio wspomniany “budujący" obraz na pocztówce był niczym innym jak fatamorganą. Nie mogło leżeć w niemieckim interesie rozpraszanie z takim wysiłkiem zbudowanego potencjału rezerwowych sił strategicznych i kierowanie ich tam, gdzie - przynajmniej zdaniem Falkenhayna - nie było chwilowo głównych działań wojennych, a przy tym jeszcze pozostawić inicjatywę sojusznikowi, co do którego militarnych zdolności istniały silne i jak się zdaje uzasadnione wątpliwości. W tej sytuacji lepszym wydawało się wyprzedzenie i próbowanie przynajmniej łączenia wymogów operacyjnych z własnymi zamiarami strategicznymi. Oznaczało to jednak wprowadzenie do akcji wystarczająco dużych sił niemieckich, jednak bez stałego ich związania, w celu osiągnięcia ograniczonego celu operacyjnego, dzięki któremu można było uzyskać nie tylko przynajmniej przejściowe odciążenie austriackiego frontu wschodniego, lecz ponadto również wzmocnić prestiż polityczny i morale monarchii habsburskiej i jej wojska, a także ostrzec wyraźnie wahające się państwa neutralne. Gdzie znajdował się ten cel, czy leżałby nad Sanem czy byłoby to odbicie Lwowa jak o tym marzył Conrad, było dla Falkenhayna kwestią drugorzędną. Ważnym pozostało, aby po osiągnięciu tego celu, można było nadal rozważać możliwość następnej wspólnej akcji przeciwko Serbii i strategicznego uzdrowienia sytuacji na Bałkanach. Tak mniej więcej można wyobrazić sobie rozważania Falkenhayna, które doprowadziły do decyzji wysłania, ku zdumieniu Conrada nie tylko czterech dywizji, lecz oddania też do dyspozycji, dokładnie tylu samych korpusów armii w celu przystąpienia do ofensywy, przy czym kwestia dowództwa - w wojnach sojuszniczych zawsze drażliwy problem - została tak rozwiązana, że mimo austriackiego dowództwa niemieckie siły znajdowały się ostatecznie pod rozkazami Niemieckiego Dowództwa Naczelnego. Gdy w len sposób z biedą udało się pogodzić wymogi operacyjne, sojusznicze i strategiczne, wówczas taktyczne ustalenia sprawiło już o wiele mniejsze trudności. Zarówno w niemieckiej jak i austriackiej kwaterze głównej, ale również i przy politycznych “stałych stołach", jak dowodzą tego uwagi austriackiego historyka Heinrincha Friedjunga, panowała, niezależnie od wszystkiego, daleko idąca zgodność, że ten punkt powinien znajdować się gdzieś w okolicach Gorlic, gdyż z tego załomu frontu — w przypadku powodzenia — nie tylko można było zwinąć front karpacki, lecz i stamtąd najłatwiej było dotrzeć do Lwowa. Przemyśl jako cel operacyjny przestał być aktualny po kapitulacji twierdzy. Kto pierwszy wskazał ten punkt palcem na mapie pytanie, które mocno nurtowało międzywojenną literaturę -jest w zasadzie obojętne. Ważnym jest jednak stwierdzenie, że w przypadku tej planowanej operacji ograniczenia czasowe nie miały -jak podczas walk karpackich - charakteru operacyjnego, lecz strategiczny. W kwietniu państwa Ententy wylądowały w Gallipoli. Rosja wystawiła korpus armii koło Odessy dla ich poparcia, nieuchronnym też wydawało się przystąpienie Włoch do wojny, zaś Rumunia stawała się coraz bardziej chwiejna. W tych warunkach Gorlice miały za zadanie stać się nie bitwą przełomową jak było to koncepcją Conrada, lecz uderzeniem odciążającym, mającym stworzyć sprzymierzeńcom przynajmniej minimalną swobodę działania, wprawdzie nie na Wschodzie, lecz na innych, przyszłych scenach wojennego teatru. Rzućmy więc okiem na dni i tygodnie następujące po 2 maja 1915 r., aby się przekonać, w jakim stopniu i na ile, podjęta decyzja mogła zostać urzeczywistniona, względnie jak dalece własna dynamika bitwy i jej skutki poszły zaplanowanym torem, a wreszcie, w jakim zakresie taktyczne założenia tej operacji i wynikające stąd strategiczne posunięcia powiodły się. Wiadomo, że sukces pierwszego dnia natarcia był zaskakujący. Przejęty z frontu zachodniego, nowy rodzaj prowadzenia natarcia, użycie nowych dotychczas jeszcze nie stosowanych na Wschodzie rodzajów broni jak moździerze, także jakość wystawionych przez oba mocarstwa oddziałów spowodowały, że w ciągu kilku dni rosyjski system obrony został przełamany. A jednak nie udało się przekształcić osiągniętego przełomu taktycznego w przełom operacyjny. Mimo istotnych trudności zaopatrzeniowych szczególnie w amunicję, Rosjanie walczyli zacięcie i jako mistrzowie w technice odwrotu, stopniowo ustępując przez cały czas utrzymywali połączenie frontu. Oddziały państw centralnych przy kolejnych frontalnych natarciach, zdobywali wprawdzie coraz to większe obszary, lecz nigdzie nie byli w stanie wyrwać w froncie nieprzyjacielskim wystarczająco dużej luki i przejść do pościgu, by móc odciąć odwrót większym oddziałom wroga. Udało się okrążyć tylko jedną rosyjską dywizję, 48 dywizję piechoty i to prawdopodobnie tylko dlatego, że ambitny dowódca Korniłow, który później zasłynął w rosyjskiej wojnie domowej jako białorosyjski generał zbyt długo udzielał osłony wycofującym się oddziałom pomocniczym. Coraz wyraźniej sprawdzały się wspomniane już tutaj przepowiednie marszałka polnego arcyksięcia Albrechta, że nad Bugiem nie będzie już drugiego Sedanu. Właśnie ta prawie niezmierzona wielkość przestrzeni stała się dla Rosjan jedną z najsilniejszych broni. Z drugiej strony nic należy także nie doceniać zdobyczy terytorialnych sojuszników. Również wzrost prestiżu naddunajskiej monarchii, która odzyskała utraconą w 1914 r. na rzecz Rosjan Wschodnią Galicję. Zwycięstwo to również pozytywnie oddziałało na morale bojowe wojsk. Można też było zakładać, że wywrze ono wpływ nie tylko na Rumunię, lecz również i na Bułgarię. Natomiast nadzieje skłonienia również i Rosjan do rokowań pokojowych okazały się płonę. Sygnały wysyłane poprzez neutralna zagranicę do Sankt Petersburga, spotykały się z jednoznaczną odmową. Jaki miał być dalszy przebieg działań po tym, gdy zdobyto Lwów i tym samym osiągnięto pierwotny cel operacyjny, a nawet go przekroczono i tym samym można było uznać operację za faktycznie zakończoną? Oczywiście do podstawowych reguł prowadzenia wojny należy utrzymywanie przeciwnika jak długo wykazuje on słabość w szachu, aby osiągnąć operacyjne maksimum, nawet jeżeli z drugiej strony miałoby wiązać się to z określonym czasowym ryzykiem jakim mogło być tymczasem przystąpienie Włoch do wojny. W dalszej perspektywie nie można było lego oczywiście zignorować, co zresztą odnosi się również do wszystkich innych strategicznych problemów. Tym razem czynnik czasowy nabrał decydującego znaczenia, w związku z tym i problemem jaki kierunek następnych operacji obiecuje największą efektywność. Przy odpowiedzi na to ostatnie pytanie nie można było nie dostrzec, że na wojska sojusznicze oczekiwał na rosyjskim placu boju specyficzny problem tzw. “problem Prypeci". Polegał on na powszechnie znanym fakcie, że armia ruszająca na wschód mniej więcej między Wschodnią Galicją, a Wschodnimi Prusami prędzej albo nieco później napotykała na przeszkodę uniemożliwiającą jej dalszą zwartą kampanię, a mianowicie na położone na wschód od Bugu szeroko rozciągające się i podobno nie do przebycia trzęsawiska Prypeci. Były one klinem lub raczej falochronem, który nieodmiennie zmuszał szturmującego do rozdzielenia swych sit przy czym powstawała kwestia, gdzie ma znajdować się punkt ciężkości dalszych operacji. W naszym przypadku można było powiedzieć, że gdy dotychczasowe formacje posuną się dalej na wschód od Lwowa wówczas niemieckie oddziały szturmowe prędzej czy później stracą kontakt z oddziałami stacjonującymi w Kongresówce, względnie z siłami sztabu wschodniego znajdującymi się bardziej na północ i stanie się swoistym dodatkiem austro-węgierskiej armii frontowej. Aby tego uniknąć prawie narzucała się jednak przyjęta za wspólną zgodą decyzja skierowania 11 armii niemieckiej pod osłoną flanków na północ, na Brześć-Litewski. Sztabowi armii cesarsko-królewskiej pozostawiono zatem walki z rosyjskim skrzydłem południowym również przejściowo odciętym przez trzęsawiska Prypeci. Było to nie tylko z sojuszniczego punktu widzenia przekonujące rozwiązanie. Tym samym przed każdym ze sprzymierzeńców otwierała się jeszcze jedna szansa spóźnionej wprawdzie realizacji celów operacyjnych z początku wojny zadania decydującego ciosu wojskom carskim. Po stronie niemieckiej istniała nadzieja zakleszczenia stacjonujących w Kongresówce oddziałów rosyjskich i okrążenia ich pod słynnymi Siedlcami, podczas gdy Conrad miał nadzieję na powtórzenie swego doświadczenia z bitwy pod Rawą Ruską i starał się okrążyć północne skrzydło rosyjskiego frontu południowo-zachodniego pod Równem i przez to rozbić całe południowe skrzydło frontu rosyjskiego. Można by prowadzić żywe dyskusje o tym czy te operacje szczególnie na północy nie mogły być szerzej zakrojone i czy nie powinny były odbywać się na większym terytorium, tak jak sobie tego życzyli Hindenburg i Ludendorff. Wystarczy jednak stwierdzić, że nie powiodły się obie próby zarówno pierwotna koncepcja odciążenia frontu przez jego przełamanie pod Gorlicami jak i koncepcja ostatecznej bitwy. Rosjanie uniknęli okrążenia w Kongresówce dzięki przeprowadzonemu w odpowiednim czasie i rozciągniętemu odwrotowi, tak że gdy wreszcie kocioł zamknął się pod Siedlcami był pusty. Poprowadzony przez samego Conrada szturm okrążający na Równo zakończył się ku jego gorzkiemu rozczarowaniu fiaskiem, które zdawało się potwierdzać zastrzeżenia niemieckiego sojusznika co do umiejętności c.-k. armii. Podsumowując powyższe wyniki i oceniając bitwę pod Gorlicami “pod kreską" pozostają następujące fakty: Po stronie aktywów znajduje się dość znaczne przesunięcie frontu wschodniego i związane z tym istotne pod względem strategicznym rozszerzenie “głębi obronnej" sprzymierzeńców. Po zajęciu Kongresówki również “sprawa polska" nabrała aktualności, którą zachowała do końca wojny. Główny sukces polegał oczywiście na znacznym osłabieniu wojsk rosyjskich, które na pewien czas przestały się liczyć jako czynnik strategiczny. Już wraz z pierwszymi sukcesami operacyjnymi sprzymierzonych bezpośrednio po przełamaniu frontu zostały pokrzyżowane plany aliantów jeszcze przed latem rzucenia na kolana naddunajskiej monarchii dzięki skoncentrowanemu rosyjsko-serbsko-włoskiemu atakowi. Wręcz przeciwnie, odciążenie na wschodzie stworzyło sprzymierzonym przynajmniej w pewnej mierze swobodę działania. Ale w tej kwestii jeszcze podczas trwania ofensywy, poglądy obu sztabów znowu diametralnie się różniły. Podczas gdy Conrad palił się ku temu, by możliwie szybko zadać cios oczywiście wspólnie z Niemcami, znienawidzonym Włochom, to stosunek Falkenhayna do byłego partnera Trójprzymierza był pozbawiony emocji. Pragnął pozostać w stosunku do Włoch - na razie w defensywie - natomiast możliwie dużymi siłami nie tylko zaatakować Serbię i w ten sposób połączyć się, co było dla niego bardzo ważne, z Turcją, lecz także w miarę możliwości przeciągnąć nadal wahającą się Bułgarię na stronę państw centralnych. Wiemy, że niemiecki sztab generalny przeforsował tę koncepcję i w tym kontekście jesienna, skuteczna kampania sprzymierzonych na Bałkanach stanowiła opóźniony skutek przełomu Gorlickiego. Po stronie pasywów można wykazać następujące wydarzenia: Rosja nie została pobita, nawet nie została skłoniona do rokowań pokojowych. Falkenhayn czuł się częściowo utwierdzony w swych przekonaniach, częściowo rozczarowany. Od 1914 r. napięte stosunki między sprzymierzeńcami po zwycięstwie nie poprawiły się. Wraz z rozdzieleniem oddziałów po zakończeniu operacji na froncie wschodnim wydawało się, że obaj sojusznicy odzyskali niezależność, lecz strona austriacka zdobyła doświadczenie, że nadal jest zależna od niemieckiego “brata broni" w uciążliwy i raniący poczucie godności sposób, sytuację tę wzmacniały dodatkowo uprzedzenia między głównodowodzącymi, co doprowadziło do tego, iż kwestia dowodzenia frontem wschodnim pozostała nadal nie rozwiązana jak również, co było o wiele ważniejsze, nie rozwiązało problemu wspólnego prowadzenia całej wojny. Uwarunkowania te doprowadziły pod Gorlicami do wspólnego działania, lecz gdy ustąpiła konieczność, drogi ponownie się rozeszły. Rzekomo “największe zwycięstwo w dziejach świata" nie było decydującym zwycięstwem, jego skutki miały być widoczne dopiero w późniejszym czasie. Wskazówki zegarów posuwały się jednak coraz szybciej. Jak można było tym pokierować? Kto potrafił odczytać znaki czasu, ten zaczynał rozumieć, że czasy decydujących bitew, przynajmniej na razie, skończyły się. Tłumaczyła z j. niemieckiego dr Ewa Bojenko—Izdebska
|
Poniższe 2 artykuły pochodzą z tego samego opracowania. Przedstawiają one Operację Gorlicko -Tarnowską od strony rosyjskiej. Dodane przypisy w artykule Sławomira Błażewicza są mojego autorstwa, umieściłem je tam głównie w celu uściślenia danych geograficznych a szczególnie nazw miejscowości na dzisiejszej Słowacji. |
ALEKSIEJ
W. SZYSZOW (MOSKWA) SZTUKA
WOJENNA PAŃSTW UCZESTNICZĄCYCH W OPERACJI GORLICKIEJ 1915 R. Operacja
Gorlicka na wschodnim froncie I wojny światowej jest jednym z najbardziej pouczających przykładów sztuki
wojennej - dotyczy to zarówno sztuki wojennej rosyjskiej, jak i
przeciwników Rosji w I wojnie światowej. Wiosną 1915 r. armia
rosyjska zdobywając twierdzę Przemyśl i miasto Tarnów, opanowała
w istocie wszystkie najważniejsze przełęcze przez Karpaty i wtedy
powstała dla niej realna możliwość wejścia na równinę Węgierską
i uderzenia na Austro - Węgry. Armia austro-węgierska w ciężkich
walkach bitwy galicyjskiej poniosła wielkie straty, ale ciężkie
straty poniosła także armia rosyjska. Zdolność bojowa jednej i
drugiej armii obniżyła się. W tej sytuacji dowódca sztabu armii
austriackiej Conrad von Hötzendorf przedstawił swoim sprzymierzeńcom
w Berlinie, problem przerzutu nowych niemieckich dywizji z frontu
zachodniego na teren, który zajmowały wojska austriackie. Wyższe
dowództwo wojskowe Niemiec podjęło decyzję pomocy swoim
sprzymierzeńcom, co było naturalne w tych warunkach. Do tego czasu
zaszły istotne zmiany w planach naczelnego dowództwa rosyjskiego. Na
wiosnę 1915 r. wojska frontu północno-zachodniego odparły atak
wojsk niemieckich na linii środkowego Niemna, na rzekach Bug i Narew.
Kwatera Główna zrezygnowała z przeprowadzenia natarcia na Prusy
Wschodnie i zdecydowała siłami frontu południowo-wschodniego
przeprowadzić uderzenie na Budapeszt i dalej na północ wokół
linii Kraków, Poznań, Toruń. Wyższe
dowództwo wojskowe Niemiec i Austro-Węgier rozumiejąc całą powagę
i możliwość takich działań strategicznych ze strony Rosjan
postanowiło je wyprzedzić i przeprowadzić swój atak w początkach
kampanii letniej 1915 r. Podjęto decyzję o wielkich
przegrupowaniach, zmierzających do przerwania frontu rosyjskiego w
rejonie Gorlic i Tarnowa i odsunięciu Rosjan w Galicji od Karpat i od
karpackich przełęczy. W taki sposób znikało zagrożenie natarcia
wojsk rosyjskich na Węgry. W tym celu zaczęto formowanie, w rejonie
zaplanowanego uderzenia, 11 Armii niemieckiej, w początkowym składzie
10-ciu dywizji piechoty, a następnie powiększonym do 18 dywizji. Na
dowódcę armii wyznaczono generała Mackensena. Trzon wojska stanowiły
przesunięte z frontu zachodniego korpusy: gwardyjski. 41 rezerwowy i
10 armijny. które wyróżniały się wysoką gotowością bojową w
sensie operacyjnym. W
skład 11 Armii niemieckiej włączono VI Korpus austriacki. 11 dywizję
kawaleryjską, a współdziałały 3 i 4 Armie austriackie. W ten
sposób powstawało potężne zgrupowanie,
którego celem było załamanie frontu rosyjskiego na odcinku 3 Armii,
dowodzonej przez bułgarskiego generała Radko Dimitriewa, który
przeszedł do służby rosyjskiej. Nie był on w pełni przygotowany,
aby w tak trudnych okolicznościach dowodzić tak liczną armią jaką
była ogólnowojskowa armia rosyjska. Planowany front wyłomu stanowił
szerokość 35 km. Tutaj skoncentrowało się wg naszych obliczeń
(strony rosyjskiej) 126 tyś. bagnetów i szabel Niemców i Austriaków
przy 457 lekkich i 159 ciężkich działach, 160 karabinach
maszynowych, 96 miotaczach min. Stojące naprzeciw wojska rosyjskie to
były: 70, 31, 61 i 9 dywizje piechoty, oddział 63 dywizji piechoty będącej
w rezerwie, 7 dywizja kawaleryjska - łącznie miały do dyspozycji 60
tyś. bagnetów i szabel, 141 lekkich dział i wszystkiego 4 ciężkie
działa oraz 100 karabinów maszynowych. W ten sposób Niemcom i
Austriakom udało się zgromadzić pod wspólnym dowództwem na
odcinku planowego przełamania frontu przeważające siły - ponad 4 i
pół raza więcej lekkiej artylerii i prawie 40 razy więcej ciężkiej
artylerii, a karabinów maszynowych 2 i pół raza więcej. Miotaczy
min Rosjanie w tym czasie nie posiadali. Stan posiadanej przez obie
strony amunicji miał niemały wpływ na przebieg Operacji Gorlickiej.
Niemiecka i austriacka artyleria do dnia rozpoczęcia przełamania
frontu tj. 19 kwietnia wg starego stylu liczenia (2 maja wg nowego)
miała po 1200 pocisków na każde lekkie działo i po 500, 600 pocisków
na każde ciężkie działo. Artyleria rosyjska posiadła wszystkiego
30 - 40 pocisków na działo. Dowództwo niemieckie skierowało do
przeprowadzenia natarcia wojska swojej 11 Armii w dwóch transportach
- 4 korpusy w pierwszym, l w drugim transporcie. Korpusy otrzymały
następujące zadania: Korpus prawoskrzydłowy miał front długości
10 km wymierzony na wzgórze Zamczysko. XLI Korpus armijny, posiadający
front długości 9 km nacierał z północy na Gorlice i dalej na
„Kamieniec". VI Korpus austriacki mający front długości 7 km
miał nacierać na Pustki, Wiatrówki i dalej wzdłuż rzeczki
Moszczanka. Korpus Gwardyjski, którego front rozciągał się na 8 km
miał przerwać pozycje rosyjskie między Staszkówką, a Gromnikiem i
dalej powinien był wyjść na wschód od Turzy i Rzepiennika Strzyżewskiego.
Wspólny atak był wyznaczony na godz. 10.00 rano 2 maja. Przed
rozpoczęciem ataku Niemcy i Austriacy skoncentrowali się w odległości
800 m od pozycji rosyjskich. Operacja Gorlicka rozpoczynała się na
froncie 3 Armii. Armia składała się z 6 korpusów, znacznie osłabionych.
W dyspozycji dowódcy armii znajdowała się w rezerwie tylko jedna
brygada piechoty 81 Dywizji Piechoty, 4 dywizje kawalerii konnej, 3
Dywizja Dońska, 3 Kaukaska, 2 Kozacka i 16 Kawaleryjska. W rejonie
Biecza i Jasła znajdowała się rezerwa armijna - 63 Dywizja
Piechoty. W tych warunkach armia posiadała bardzo mało rezerw. Główne
działania „Gorlickiego Przełomu" rozegrały się na froncie X
Korpusu i lewego skrzydła IX Korpusu armijnego. W
rzeczywistości uderzenie następowało na styku pozycji dwóch korpusów,
co już decydowało o przewadze. Skoncentrowane pod Gorlicami wojska
niemieckie w dużej mierze zawdzięczały swój sukces zamaskowanej
operacji ich przerzutu z frontu zachodniego. 11 Armia nadciągała
drogą okrężna z frontu zachodniego. Do momentu opuszczenia eszelonów
przez wojsko nikt me wiedział o miejscach docelowego marszu.
Wprowadzenie wojsk w rejon koncentracji było przeprowadzone na kilka
dni przed rozpoczęciem ataku Zwad powietrzny prowadzony był w
normalnym zakresie. Jednak dowództwu rosyjskiemu natarcie me wydawało
się niespodziewanym. O
koncentracji dużych sił niemieckich dowództwo frontu południowo-zachodniego
dowiedziało się już na 2 tygodnie przed rozpoczęciem przełomu
Gorlickiego. Właśnie pod Gorlicami wywiad rosyjski odkrył
przygotowania do zmasowanego ataku. Taka informacja zaczęła się
pojawiać w meldunkach operacyjnych dowództwa rosyjskiego już od 6
kwietnia (24 marca wg kalendarza juliańskiego). Dowództwo frontu południowo
- zachodniego, w osobie generała Iwanowa, przedsięwzięło kroki w
celu umocnienia swojej pozycji w Gorlicach. Ale była to decyzja spóźniona.
I tak 25 kwietnia, wskutek zdemaskowania koncentracji sił
nieprzyjaciela pod Gorlicami, dowódca frontu wydał rozkaz polecający
przesunąć w kierunku zachodnim szereg oddziałów i formacji. Jednakże
te i późniejsze zabiegi okazały się spóźnione. Wojska nie miały
możliwości zajęcia wcześniej wyznaczonych pozycji, gdyż jak
wiadomo, natarcie wojsk niemiecko-austriackich rozpoczęło się dokładnie
w wyznaczonym terminie - 2 maja o godz. 10.00. Główny atak poprzedziło
zmasowane, potężne przygotowanie artyleryjskie, trwające około
doby. W jego wyniku zostały zniszczone umocnienia polowe Rosjan, które
w tym czasie jeszcze umacniano. Druga
część strefy obronnej nie była zabezpieczona, ponieważ Rosjanie
spodziewali się z tej strony ataku wojsk przeciwnika. Mieli daleko idące
plany przejścia na równinę austro-węgierską. W artyleryjskim
kontrnatarciu strona rosyjska zużyła w ciągu pierwszych dwóch dni
Gorlickiego przełomu prawie cały zapas amunicji. Więcej zapasów już
nie posiadali i w trzecim, czwartym dniu walk na jedno działo
rosyjskie przypadało po 2, 3 pociski, które oszczędzano na czarną
godzinę. Historycy
wojskowi Rosji uważają, że w działaniach Operacji Gorlickiej można
wyróżnić 3 etapy: Pierwszy
- od 2 do 6 maja, dotyczył przełomu dokonanego przez generała
Mackensena w systemie obrony 3 Armii rosyjskiej w rejonie Gorlic i
wycofania się wojsk rosyjskich w rejon rzeki Wisłoki. Drugi - od 7
do 13 maja, dotyczył działań 3 i 8 Armii rosyjskiej w międzyrzeczu
Wisłoki i Sanu. Trzeci
- od 14 maja do 22 czerwca, dotyczył walk na rubieżach Sanu i
wycofywania wojsk rosyjskich za Lwów. Główne
działania tej operacji rozegrały się pod Gorlicami. Cały ciężar
uderzenia spoczął na lewym skrzydle 80 Dywizji IX Korpusu. Frontu,
który rozpościerał się na długości 10 km, broniła jedna
dywizja, podczas gdy front natarcia korpusu przeciwnika wynosiła 7 do
9 km. Jednocześnie uderzenie ogarniało prawe skrzydło 31 i 61
Dywizji X Korpusu rosyjskiego. Na rosyjskie okopy spadł ogień
artyleryjski, który w wielu miejscach zrównał je z ziemią. W ślad
za tym nastąpił atak na bagnety. Pułki rosyjskie, które broniły
się w miejscu wyłomu, przeprowadziły kilka energicznych ataków,
odpierających za każdym razem przeciwnika na pozycje wyjściowe Do
walki szybko włączyły się korpusy rezerwowe. Generał Radko
Dimitnew dowodzący 3 Armią rozumiał, że nie można dopuścić do
wyłomu i tego domagało się dowództwo Sztabu Generalnego. Jednakże
pod koniec trzeciego dnia okazało się, ze brak jest wystarczających
sił w celu umocnienia, szybko topniejących, broniących się
dywizji. Przewaga
liczebna Niemców i Austriaków oraz artylerii okazała się
czynnikiem rozstrzygającym. Po krwawych natarciach atakującym mimo
wszystko udało się wedrzeć na pozycję, na styku IX i X Korpusu
obrony Rosjan i z dwu pułków, które tam się broniły pozostały
jedynie niedobitki. Walcząca na lewym skrzydle IX Korpusu 70 Dywizja
Piechoty, która do tego czasu straciła ponad połowę ludzi - odeszła.
W tej sytuacji dowódca X Korpusu nakazał wycofać na drugą pozycję
wojska swojego prawego skrzydła z 31, 61 Dywizji Piechoty, które do
tego czasu z powodzeniem powstrzymywały nieustające ataki
przeciwnika. Dowódca armii przekazał dowodzącemu korpusem swoją
rezerwę - 63 Dywizję Piechoty, którą stanowiły 4 pułki i brygadę
81 Dywizji - 2 pułki. Na miejsce, gdzie dokonywano przebicia pchnięto
duże siły konnicy - wszystkie 4 dywizje konne 3 Armii, chociaż
konnica w górzystym terenie Gorlic nie mogła w pełni rozwinąć
swoich możliwości - ona po prostu nie miała miejsca na atak. W tych
warunkach dowodzący armią generał Radko Dimitriew zwrócił się do
głównodowodzącego frontem generała Iwanowa z prośbą o
przekazanie do jego dyspozycji III Korpusu Kaukaskiego, co zostało
wykonane. Większymi
rezerwami generał Iwanów nie dysponował. 3 maja, na odcinku X
Korpusu i lewego skrzydła IX Korpusu, w ciągu całego dnia działania
wojenne były prowadzone z takim samym jak poprzednio natężeniem. Żeby
złamać opór pułków 3 Armii generał Mackensen był zmuszony
wprowadzić do walki swój drugi rzut w celu przeprowadzenia
zmasowanego ataku, co było decyzją wymuszoną. W zaplanowanych na 4
maja działaniach bojowych, generał Radko Dimitriew postanowił posłużyć
się wypadem III Kaukaskiego Korpusu, żeby odeprzeć atakującego
przeciwnika zdecydowanym przejściem do kontrataku w kierunku na Ciężkowice
- Grybów. To zadanie przypadło w udziale X i III Kaukaskiemu
Korpusowi pod wspólnym dowództwem generała Irmanowa, dowódcy
Korpusu Kaukaskiego. Jednakże wykonanie ataku frontalnego okazało się
ponad siły dla wojsk generała Irmanowa. Kontrataki były
przeprowadzone prawie bez przygotowania artyleryjskiego i tylko siłami
pułków, które przybywały na miejsce wyłomu. Irmanow nie mógł
skoncentrować powierzonych sobie sił w celu przeprowadzenia
zmasowanego natarcia na atakującego przeciwnika, w związku z czym,
kontratak 3 Armii nie odniósł skutku. Pod
silnym naciskiem wojsk niemieckich i austriackich pod Gorlicami dowódca
3 Armii generał Radko Dimitriew został zmuszony wydać wojskom
rozkaz utrzymania rubieży na linii rzeki Wisłoki. Tym samym w ręce
przeciwników dostało się terytorium, na którym znajdowały się
wszystkie przygotowane do obrony pozycyjnej
rubieże armii i część składów, których nie zdążono na czas
ewakuować. Co było następstwem takiej decyzji dowódcy armii?
Wycofywanie się centralnych korpusów stworzyło zagrożenie dla
skrzydeł i tyłów armii. Należało wycofać korpusy oskrzydlające,
których obrona okazała się w pełni uzasadniona. Wycofujące się
korpusy oskrzydlające 3 Armii zajęły pozycje sąsiadujące z 4 i 8
armią. Ażeby uniknąć odsłonięcia swoich własnych skrzydeł ich
dowódcy zmuszeni byli wycofać swoje wojska. Konsekwencją ciężkich
walk pod Gorlicami stało się taktyczne niepowodzenie rosyjskiego X
Korpusu, choć nie jedynego. Wywarło ono wpływ na sytuację prawie
całego południowo-zachodniego frontu rosyjskiego. Próba
przeprowadzenia 10 maja przez generała Radko Dimitriewa kontrnatarcia
siłami XXI Korpusu na nacierającego przeciwnika nie przyniosła
oczekiwanych rezultatów. Dlatego, tego samego dnia dowódca 3 Armii
wydał rozkaz zbliżenia się i cofnięcia na całej długości frontu
obrony armii. Taka wymuszona decyzja o wycofaniu 3 Armii, spowodowała
wycofanie również sąsiadujących, 4 i 8 Armii. Pomyślnie odparto
wszystkie uderzenia. 10 maja dowódca Sztabu frontu południowo-zachodniego
generał Dragomirow meldował do Sztabu Głównego co następuje: „nasze
położenie strategiczne jest zupełnie beznadziejne". Dalszy
przebieg Operacji Gorlickiej rysuje się tak: w dniach 12, 13 maja wojska
frontu południowo-zachodniego dotarły na rubieże rzeki San. Tym
samym, od 14 do 18 maja prowadziły zacięte walki na tym odcinku. Od
21 maja dowództwo rosyjskie podjęło decyzję o wycofaniu się na
wschód, gdyż nie posiadano rezerw zdolnych prowadzić walkę. Wojska
niemieckie i austriackie powoli posuwały się za wycofującymi się
wojskami rosyjskimi nie nawiązując większych walk. 22 czerwca
wojska Niemiec i Austrii zajęły Lwów, stolicę Galicji. Ta data uważana
jest w rosyjskiej historiografii za koniec Operacji Gorlickiej. Analiza
działań Armii rosyjskiej, a także niemieckiej i austriackiej
podczas Operacji Gorlickiej pozwala wyciągnąć następujące wnioski
dotyczące sztuki wojennej: Operacja
Gorlicka trwała 50 dni, od 2 maja do 22 czerwca 1915 r. Była to
jedna z największych w czasie I wojny światowej operacji obronnych
dla Rosjan i ofensywnych dla ich przeciwników. Wojska
rosyjskie były zmuszone opuścić Galicję. Położenie strategiczne
ich armii, działających w Polsce poważnie się pogorszyło -
dotyczy to tych wojsk, które były rozmieszczone w pobliżu Gorlic. Wojska
niemieckie i austriackie nie potrafiły osiągnąć w rezultacie
Operacji Gorlickiej ostatecznego sukcesu strategicznego. Istotą jej
było nie faktyczne przełamanie frontu, a jego nieustanne dławienie.
Nacierający starali się osiągnąć sukces na
jednym centralnym kierunku przy maksymalnym zmasowaniu tam sił
i środków przede wszystkim artylerii. Brak było manewru siłami
i środkami ze strony dowództwa austro-niemieckiego w czasie całej
operacji. Dało
to możliwość dowództwu rosyjskiemu prawie bez przeszkód
zrealizować głębokie strategiczne wycofanie swoich wojsk. Na skrzydłach
wojska 3 Armii wycofały się pod naciskiem atakujących sił
przeciwnika, ale według strategicznych reguł.
Już samo natarcie zgrupowania generała Mackensena rozwijało się w
tej sytuacji niezmiernie powoli. W trakcie tych frontalnych walk
straty Rosjan były jednak poważne. Za
zasadniczą przyczynę niepowodzeń wojsk rosyjskich w Operacji
Gorlickiej należy uważać błędy w dowodzeniu wojskami ze strony
dowódcy 3 Armii generała Radko Dimitnewa, który został pozbawiony
dowództwa i dopiero po dłuższym okresie czasu został ponownie
mianowany na dowódcę armii. Inną przyczyną było to, że Główne
Dowództwo frontu południowo-zachodniego dysponując znacznymi
rezerwami, przede wszystkim kawalerii, nie potrafiło ich wykorzystać,
a kontruderzenia świeżych korpusów były źle przygotowane w sensie
taktycznym i nie osiągały swojego celu. Operacja
Gorlicka nie raz pokazała jak ważne dla osiągnięcia sukcesu są
zarówno działania ofensywne jak i zabezpieczenia obronne wojsk,
dysponujących ciężkim uzbrojeniem i amunicją w dostatecznej ilości.
Dotyczyło to szczególnie artylerii ciężkich kalibrów. Wojska
niemieckie, będące w posiadaniu ogromnej ilości ciężkiej
artylerii były w stanie ubezpieczać przełamanie pozycji rosyjskich
pod Gorlicami i zdusić artyleryjskie formacje wojsk rosyjskich w
strefie obrony. Wojska rosyjskie nie miały takiej ilości artylerii,
przede wszystkim ciężkiej, jaką posiadał przeciwnik. Szczególnie
źle przedstawiała się sprawa amunicji. Już w drugi dzień operacji
generał Radko Dimitriew zażądał od dowództwa frontu aby przysłano
artyleryjskie i moździerzowe pociski oraz naboje. W czasie całej
Operacji Gorlickiej broniąca się 3 Armia otrzymała ich o połowę
mniej niż było potrzeba. Doszło do tego, że dowódca sztabu armii
7 maja wydał rozkaz o wycofaniu na tyły całej zbędnej artylerii,
która nie posiadała amunicji do swoich dział. Analiza meldunków
dowódców pułków, dywizji, korpusów na linii przerwania frontu mówi
o nieugiętości broniących się. I prawie każdy meldunek bojowy
zawierał prośbę o dostarczenie na pierwszą linię frontu amunicji
zarówno dla artyleryjskich baterii jak i dla broni palnej. Operacja
Gorlicka pokazała jeszcze raz, że czasy pomyślnych działań
przeprowadzonych wielkimi siłami konnicy odchodziły w przeszłość.
Kontrataki rosyjskiej kawalerii w większości wypadków przegrywały
w zderzeniu ze skoncentrowanym ogniem artylerii i ogniem karabinów
maszynowych. Dowództwo frontu południowo- wschodniego nie podjęło
w tej sytuacji decyzji o utworzeniu wielkiego zgrupowania konnicy, by
z jej pomocą przerwać linię nieprzyjaciela i przeprowadzić głęboki
rajd na tyły przeciwnika, jak to uczyniono z powodzeniem w Prusach
Wschodnich, kiedy utworzono konną armię generała Jermanowskiego. W
czasie Operacji Gorlickiej dowództwo rosyjskie po raz pierwszy i na
tak szeroką skalę zaczęło przeprowadzać akcję niszczenia obiektów
na trasach marszów wojsk niemieckich i austriackich, niszcząc na tyłach
dobytek, w czym niemało przyczyniło się to do powstrzymania
nacierających wojsk niemieckich i austriackich. Pomyślna dla wojsk
niemieckich i austriackich Operacja Gorlicka nie oznaczała pełnego
rozgromienia południowo-wschodniego frontu rosyjskiego. Po zajęciu
miasta Lwowa wyższe dowództwo sprzymierzonych tj. Niemiec i Austrii
zrozumiało brak strategicznego sensu dalszego posuwania się
na wschód. Z tego powodu generał Falkenhayn zauważył - "...dotychczas
nasze główne ataki kierowały się z zachodu na wschód.
Pozostając przy tym ukierunkowaniu było w pełni możliwe
zagarniecie przeciwnikowi dalszych terytoriów, lecz wyrządzenie im
rzeczywistej szkody (zadanie im łupnia) na szerokich równinach Wołynia
i Podola, w czasie, którym rozporządzaliśmy, było mało możliwe". Skutkiem
Operacji Gorlickiej stało się to, ze naczelne dowództwo rosyjskie
przeprowadziło analizę klęski i znalazło oraz określiło najsłabsze
i najsilniejsze jej strony. Stwierdzono, że była to największa w
czasie I wojny światowej operacja ofensywna, co do rozmachu jej
przeprowadzenia i współdziałania sił przeciwnika, co do strat po
obu stronach, i co do osiąganych sukcesów. Doświadczenia Operacji
Gorlickiej posłużyły do uniknięcia podobnych błędów w następnych
działaniach armii rosyjskiej. Operacja ta w istocie przyczyniła się
do rozgromienia armii austro - węgierskiej rok później podczas
operacji generała Brusiłowa, który nie popełnił podobnych błędów,
równocześnie zatrzymała armię rosyjską w dalszej ofensywie na
zachód. |
SŁAWOMIR BŁAŻEWICZ
(KRAKÓW) 3 ARMIA ROSYJSKA GENERAŁA RADKO DIMITRIEWA W BITWIE GORLICKIEJ Główne uderzenie wojsk niemiecko-austriackich w
pierwszych dniach Operacji Gorlickiej
skierowano na 3 Armię rosyjską generała Radko-Dimitriewa1). Staczane przeważnie z
jej udziałem walki w okresie od 2 maja 1915 do czasowej stabilizacji frontu nad dolnym Sanem w ostatniej dekadzie
maja odegrały zasadniczą rolę dla
dalszych losów Rosjan w Galicji, przyczyniając się do opuszczenia przez nich tej austro-węgierskiej wówczas prowincji. Jakie czynniki zdecydowały o takim przebiegu wydarzeń?
Jednym z zasadniczych była kondycja prowadzących te
działania wojsk. Ponieważ w literaturze
przedmiotu stosunkowo dużo miejsca poświęcono stronie atakującej, a zwłaszcza 11 Armii generała Mackensena, a mniej
oddziałom rosyjskim zwłaszcza 3 Armii, tej
ostatniej pragnę poświęcić ten krótki i z konieczności dość powierzchowny szkic. Prezentowaną niżej treść starałem się uszeregować
zgodnie z najważniejszymi zagadnieniami mającymi
wpływ na przebieg i efektywność działań bojowych danej formacji w tym przypadku 3 Armii w Bitwie Gorlickiej. Na skuteczną obronę
składają się: 1) system obrony polowej w postaci rowów strzeleckich,
dobiegowych, schronów itp.
odpowiednio wykorzystujących walory terenowe i osłoniętych przez,
obok naturalnych, sztuczne zagrody w postaci płotów kolczastych,
zasiek, min lub fugasów. 2) żołnierze na
linii bojowej oraz w rezerwach i odwodach, 3) umiejętnie rozmieszczone i zamaskowane wsparcie
ogniowe w postaci ognia karabinów
maszynowych i artylerii; 4) dowódcy jako mądrzy
i roztropni kierownicy walki; 5) zaopatrzenie
wojska w uzbrojenie, amunicję i prowiant; 6) możliwie trafne
rozpoznanie sił nieprzyjaciela oraz jego zamierzeń; 7) wynikający z
powyższych punktów duch bojowy w obrońcach. 1. Skład bojowy 3 Armii 3 Armia była największa liczebnie z
5- ciu armii
rosyjskiego Frontu Południowo
- Zachodniego
walczącego przeciwko Austriakom i Niemcom na blisko 600 kilometrowym froncie, od ziemi radomskiej po granice z
Rumunią. W przededniu bitwy składała się
z następujących formacji (w nawiasie podaję dane dotyczące posiłków przybyłych po l maja): Piechota i
kawaleria 3 Armię tworzyło 6 korpusów armijnych w składzie 15
(17) dywizji. Doliczając stojącą na tyłach X
Korpusu 63 Rezerwową z odwodu dowódcy Frontu otrzymamy liczbę 16
(18) dywizji piechoty. Ponadto w IX Korpusie armijnym znajdował się Kombinowany Oddział Pospolitego Ruszenia (KOPR) w składzie
5-ciu brygad pospolitego ruszenia. Dodatkowe
wsparcie w korpusach zapewniało 5 dywizji
kawalerii. Wszystkie wymienione wyżej dywizje piechoty liczyły 64
(73) pułki piechoty. Kawalerię tworzyło
24 pułki w tym: a) 18 pułków w
5-ciu dywizjach kawalerii, b) 4 1/2 (5 1/2) pułku
Kozaków. Ponadto do kawalerii
korpuśnej należało: a) 4 samodzielne
sotnie kozaków, b) 3 inne sotnie
kozackie, c) oraz 3 sotnie
konne. 5 brygad pospolitego ruszenia tworzyło 27 drużyn
(odpowiednik batalionu) liczących razem 35
000 pospolitaków. 3 Armia składała się z 254 (290) batalionów piechoty
oraz 108 szwadronów i 31 sotni. W sumie cała piechota i kawaleria 3
Armii liczyła 219 000 bagnetów i szabel, co stanowiło 71% stanu
etatowego oraz 30% liczebności 5-ciu armii Frontu Południowo-Zachodniego. Artyleria
i karabiny maszynowe Wsparcie ogniowe dla
wojsk 3 Armii zapewniało: a)
15 (17) brygad artylerii lekkiej po jednej przy każdej dywizji
piechoty. 63 RDP nie posiadała
artylerii. b) W KOPR znajdowało się 5 baterii armat lekkich, po
jednej dla każdej z brygad. c) W 3 D Strzelców w końcu kwietnia po uzupełnieniu
powiększonej do pełnej dywizji zamiast brygady pozostawiono 1 dywizjon armat lekkich. d) 5 (6) dywizjonów haubic 122 mm podporządkowanych dowódcom
korpusów i noszących numery
tychże. Korpus XXIX nie posiadał organicznego dywizjonu haubic, gdyż był jednostką kombinowaną, utworzoną z różnych
oddziałów tuż przed Bitwą Wielkanocną w końcu marca
1915 r. e) Ciężką artylerię dla całej 3 Armii
tworzyła jedna bateria artylerii ciężkiej, licząca
4 działa. f) 4 dywizjony artylerii górskiej, oraz jedna bateria górska.
Wsparcie dla kawalerii dawało 5 dywizjonów artylerii
konnej. Razem w bateriach armat polowych, górskich i konnych,
oraz haubic polowych 122 mm, 3 Armia miała 675 armat lekkich, oraz
4 działa ciężkie. W sumie 679 dział. Bezpośrednie wsparcie ogniowe dla piechoty zapewniało
600 karabinów maszynowych. Wojska
techniczne Obsługę techniczną
i inżynieryjną dla 3 Armii zapewniało: a) 6 (7) batalionów
saperów przydzielonych do poszczególnych korpusów, b) 4 bataliony
specjalne: 1 batalion kolejowy i 3 bataliony pontonów. Łączność: a)
1 kompania telegraficzna, b) 2 samodzielne kompanie telegraficzne, c)
1 kompania radiostacji, d) 3 konne oddziały
radiostacji przy dywizjach kawalerii. Wojska specjalne: Wojska zmotoryzowane
w 3 Armii tworzyły: a)
1 pluton
motocyklistów, b)
1 kompania samochodów pancernych. Lotnictwo 3 Armii
to: a) 5 polowych
oddziałów samolotów - 4 podporządkowane dowódcy Armii, oraz 1 przy XII Korpusie, b) jedna kompania
lotnicza - przy dowódcy 3 Armii. W sumie 17 samolotów i 17 pilotów. Stanowiło to 57%
etatu oraz 26% liczebności samolotów i pilotów
w 5 armiach Frontu Południowo-Zachodniego. Inne oddziały w składzie
3 Armii to: a)
Czeska Drużyna
ochotników generała Cerwinka4), b) półszwadron żandarmerii, c)
1 lazaret, d) pluton dywizyjnego
taboru. Służb - sanitarnej,
aprowizacji i zaopatrzenia nie wymieniłem z braku danych. To ogromne
zgrupowanie liczące tylko wśród wyżej wymienionych w sumie 236
oddziałów, zajmowało front od Wisły po Bieszczady długi na około
214 km (200
wiorst). 2. System obrony 3 Armii Rosyjskiej W celu usprawnienia organizacji obrony pas działania 3
Armii głęboki na blisko 100 km i tworzący
obszar o powierzchni blisko 21 000 km2 (do rzeki San) podzielono na szereg linii obronnych. Powstawały one w ciągu
całego okresu 126-cio dniowych walk
pozycyjnych w Galicji, a niektóre nawet wcześniej. Mimo, że sytuacja oraz zadania 3 Armii ulegały zmianom, to
nigdy nie wpływały na rzeczywistą, a nie werbalną realizację
rozbudowy i wyposażenia tych pozycji. W dniu
1 V 1915 r.
system obrony 3 Armii wyglądał następująco: Pierwsza pozycja obronna Rozciągająca się na długości 214 km od Wisły po
Bieszczady podzielona była na 6 korpuśnych
odcinków, a te z kolei na mniejsze przyporządkowane poszczególnym dywizjom i pułkom. Północne skrzydło pierwszej pozycji obronnej uczepione
było prawego brzegu Dunajca, od jego ujścia
do Wisły do Dąbrówki Szczepanowskiej. Na środku tego odcinka, na lewym brzegu Dunajca znajdował się blisko 11
kilometrowy przyczółek (głęboki na
1-1,5 km) od Sanoki, przez Bobrowniki, Rudkę-Gosławice po Ostrów przy zburzonym moście kolejowym linii
Kraków - Tarnów, obsadzony przez 2 pułki z 5 DP. Na południe od Dąbrówki Szczepanowskiej linia pozycji 3
Armii skręcała na południowy wschód biegnąc
u podnóży grzbietu Wału w
stronę wzgórza 294 (w połowie drogi między
Gromnikiem i Siedliskami). Przekraczała tu rzekę Białą i przez wzgórze Golanka skręcała na południe, w stronę
Ostruszy - Staszkówki. Dalej po linii Łużna - Mszanka - Stróżówka
- Gorlice - Sękowa — Ropica Ruska - Małastów - Pętna - Gładyszów
- Zdynia - Rotunda - Regetów Dolny - Huta Stebnicka - Zborów - Czarna - Kurimka - Czernina - Lipowa - Radona
- Szandal - w poprzek doliny Ondawy - Salnik
- Repieju - w poprzek doliny Laborczy wracała na granicę węgierską.2) Stąd biegła dalej głównym
grzbietem Karpat wzdłuż linii na południe od Zubeńko
do Balnicy, gdzie stykała się z prawym skrzydłem stojącej dalej na wschód 8 Armii generała Brusiłowa. System pierwszej linii obronnej w X Korpusie składał się
z sieci wzajemnie flankujących ogniem i umiejętnie
rozmieszczonych w terenie punktów oporu, osłanianych prze zapory z drutu kolczastego lub gładkiego
oraz zasieki. Na odcinku Gorlice,
dodatkowym wzmocnieniem obrony, obok licznych murowanych budynków, było 14 fugasów rozmieszczonych kilkadziesiąt
metrów przed linią bojową. Rowy
rosyjskie w większości wykopane zostały dla stojącej linii strzelców.
Tylko w dolinie Ropy nie posiadły dostatecznej głębokości.
Powodem było płytkie występowanie wód
gruntowych zalewających żołnierzy, zwłaszcza podczas deszczowej pogody, gdy stali nieraz po pas w wodzie. Na ważniejszych
odcinkach obrony X Korpusu rowy
strzeleckie posiadły osłony zwane blindażami. W literaturze wspomniano też o rowach z osłonami betonowymi w rejonie Stróżówki
w marcu 1915 r. - być może dotrwały
do walk majowych. Gniazda karabinów maszynowych — doskonale zamaskowane,
niejednokrotnie nie otwierające ognia aż
do ostatniej chwili, stąd trudne do zniszczenia podczas przygotowania artyleryjskiego poprzedzającego
ofensywę Mackensena 2 maja 1915 r. Często
umieszczano je 40-50 m za linią bojową w dwojakim celu: a) dla lepszego
zamaskowania, b) jako dodatkowy
„doping" dla efektywniejszej walki własnych oddziałów. Druga pozycja obronna 3 Armii Zaplanowana i budowana od połowy stycznia 1915 r., z myślą
o ewentualnym skróceniu, już
wtedy nadmiernie rozciągniętego frontu 3 Armii, miała pomóc w uzyskaniu dodatkowych rezerw dla wzmocnienia sił
rosyjskich na północ od Wisły lub do
planowanej na koniec stycznia ofensywy w Karpatach. Przebiegającą początkowo na linii Jodłówka - Wójtowa, z czasem uzupełniono
o dodatkową pozycję na północy
- od Klikowej po Ryglice. Po 27. 04. intensywnie rozbudowywana na odcinku X Korpusu, jako dodatkowe zabezpieczenie w
obliczu spodziewanej ofensywy przeciwnika.
Poza wzniesieniem rowów - bez dobiegowych -oraz
schronów na najważniejszych punktach oporu, nie zdążono w zasadzie
zabezpieczyć jej sztucznymi przegrodami. Trzecia pozycja obronna 3 Armii Rozpoczęta wiosną 1915 r., w części opierała się o
stare pozycje z walk w 1914 roku. Przebiegała fragmentami od Machowej
przez Łęki Dolne - Zwiernik -Czechówkę
- wzdłuż grzbietu Liwocza - poprzez Bączal - Kunową - Harklową -Radość
- Ostra Górę - k. 365 - Cieklin - Folusz - po Magurę Wątkowską -
k. 847. Nie dokończone
przed bitwą rowy uzupełniane były w znacznej części przez okopujących
się obrońców podczas walk 4-5 maja 1915 r. Zaadaptowane pozycje rosyjskie z okresu sprzed 28.02.1915
r. Biegły: a) na północy na
prawym brzegu Wisły od Borusowa do Biskupic; b) tworzyły drugą linię okopów na przyczółku na
lewym brzegu Dunajca w rejonie Białej; c) jako długi odcinek fortyfikacji polowych na tyłach
korpusów operujących na południowych stokach Karpat. Od Krzywej
przez Radocynę - Dubry Wierch - k. 664 na granicy węgierskiej, wzdłuż
prawego brzegu Ondawy w kierunku Niżnego Orlika - Soroczyna
- Wyrakoczy - Czabałoczy,3) po Łupków ponownie na granicy węgierskiej. Kolejna pozycja obronna za lewym
karpackim skrzydłem 3 Armii Była pozostałością
linii bojowej z walk między końcem grudnia 1914 r, a 26. 01. 1915.
Do 28. II 1915 nadal rozbudowywana jako linia rezerwowa dla wyżej omówionej pozycji c). Tworzyły ją umocnione schronami
rowy biegnące od Banicy, przez Krępną -
Barwinek - Wisłok Wielki - Szczawne gdzie stykały się z przedłużeniem tej linii w pasie 8 Armii, w kierunku Niżna
Zernica. Dodatkowym punktem oporu był ważny
dla komunikacji operujących w Karpatach korpusów -rejon Żmigrodu nad Wisłoka. Pozycje obronne w górnym biegu Wisłoki Rozbudowane od
stycznia 1915 r. w razie konieczności opuszczenia umocnień a) na lewym brzegu Wisłoki wygodna do aktywnej obrony,
biegła od ujścia do Wisły, przez Gałuszewice
— Borowa - Witów - Mokre - most kolejowy na Wisłoce — Gumniska do Wielopola, oraz b)
na prawym brzegu przeznaczona do ostatecznego oporu - od Borowej -prawym
brzegiem do Brzeźnicy - i dalej do Wielopola. Pozycja
obronna wzdłuż środkowej Wisłoki Proponowana przez
szefa sztabu Frontu Południowo-Zachodniego gen. Włodzimierza Dragomirowa w dniu 29 IV 1915 na wiadomość o
koncentracji wojsk niemieckich na odcinku
gorlickim w celu uchylenia się od spodziewanego ataku. Nie zrealizowana do dni majowych, kiedy sama sytuacja bieżąca
wojsk centrum 3 Armii, przywróciła jej aktualność. Budowana na
swoim środkowym odcinku, niemal w obliczu wroga i osadzona przez
wyniszczone kilkudniowymi ciężkimi walkami oddziały, nie
spełniła pokładanych w niej nadziei i przełamana przez Niemców i Austriaków w walkach 6-7. V 1915 r. Biec miała
od prawego brzegu Wisły w rejonie N. Korczyna
do Pilzna - potem prawym brzegiem Wisłoki przez Jasło -
Żmigród - na Tylawę - Mezalaborcz. Przewidywano też
odcinek od Tarnowa do Pilzna, gdyby
zamierzano kontynuować obronę dolnego biegu Dunajca, w celu utrzymania wojsk nad Nidą na północ od Wisły. Mały stopień zaawansowania większości wymienionych
pozycji, wynikał przede wszystkim z niewiary
dowództwa rosyjskiego co do możliwości odwrotu z Galicji Zachodniej, tak niedawno triumfalnie objechanej przez
wielkiego księcia Mikołaja. Dużą role
odegrało również, prawie zupełne zignorowanie, mnożących się w
końcu kwietnia doniesień o gotującym się na odcinku gorlickim
natarciu. 3. Obsada pierwszej
pozycji obronnej 3 Armii Ze względu na stopień aktywności antagonistów w ciągu
kwietnia 1915 r. Radko Dimitriew
podzielił front swojej armii na 2 odcinki po około 100 wiorst każdy. Dyslokacje pułków
3 Armii związane z próbami wzmocnienia zagrożonego centrum armii po odkryciu po 26 IV koncentracji nieprzyjaciela, a
przeprowadzenie z inicjatywy dowództwa
3 Armii przy pomocy skromnych odwodów armijnych nie zmieniły istoty wspomnianego podziału. Gorączkowo
zorganizowane odwody i rezerwy i tak nie
odniosły wielkiej roli w pierwszym dniu bitwy ze względu na nadmierne oddalenie od linii frontu. Pierwszy odcinek
początkowo przewidywany jako bierny od ujścia Dunajca (do Wisły) po Gorlice stał się w maju miejscem nacisku
głównych sił niemiecko— austriackich. Był
obsadzony kordonowo ustawionymi z płytką obroną 10 pułkami z 5, 42 i 70 Dywizji Piechoty, 27 drużynami
pospolitego ruszenia oraz 8 pułkami z 31 i 61 DP z X
Korpusu. Razem 76 batalionów i 27 drużyn dawało gęstość obrony wynoszącą około l batalionu na l km frontu. Newralgiczny dla 3 Armii odcinek Ciężkowice - Gorlice,
broniło 48 batalionów w pierwszej linii wzmocnione o dodatkowe, zdążające
w ich stronę, odwody w liczbie 10 pułków.
W sumie ok. 60 000 żołnierzy, 145 dział i 100 karabinów maszynowych. Miały one zabezpieczyć kierunek Gorlice -
Jasło. Drugi odcinek
- aktywny od Gorlic po graniczny grzbiet Bieszczadów - obsadzony był przez 38 pułków (152 bataliony) z
9, 49, 48, 12, syb, 19, 12, 33, 44, 3 strz., 1/2 58 i 1/2 81 dywizji piechoty. Bardzo silne lewe
południowe skrzydło systematycznie
wzmacniane w ciągu kwietna z myślą o planowanej na 4. 05. ofensywie
rosyjskiej na Węgry w przededniu operacji Gorlickiej, nieznacznie
uszczuplono przez odesłanie brygady z 81 RDP jako wsparcia dla
zagrożonego X Korpusu na odcinku
Gorlickim. Razem na obu odcinkach dowódca 3 Armii zdołał
zgromadzić na linii bojowej 57 pułków piechoty i
27 drużyn pospolitego ruszenia czyli w sumie 255 batalionów. Rezerwy i odwody korpuśne i armijne rozlokowano następująco: a) na I odcinku: 5 1/2 pułku piechoty z kombinowanej
brygady płk Nikolskiego oraz z 63 RDP, a także
11 pułków kawalerii z 3 Dywizji Kawalerii (l KD Koz.,
3 DKK, 7DK), b) na drugim odcinku za lewym skrzydłem X Korpusu 2 pułki
piechoty (z 2 Brygady 81 RDP) oraz
8 pułków jazdy z 2 Dywizji Kawalerii (16 DK i 3 DKK). Posiłki po 2 maja: Z pomocą dla zagrożonego centrum 3 Armii maszerował
III Korpus Kaukaski w sile 8 pułków (32
batalionów). W pierwszym dniu bitwy, 2 maja, odległy od linii bojowej o około 50 km, na linię frontu dotarł
dopiero w nocy z 3/4 maja 1915 r. 4. Kadra dowódcza 3
Armii Nieobojętnymi dla przebiegu przyszłych działań armii
w Operacji Gorlickiej była postawa, doświadczenie
i kompetencje jej kadry dowódczej. Dowódcą 3 Armii w bitwie Gorlickiej był generał bułgarski w służbie
rosyjskiej Radko-Dimitriew1) (1859-1918). W swoim 56 letnim życiu zdążył
już zebrać laury zwycięscy jako autor
świetnego zwycięstwa nad Turkami pod Kirkilisse i Lule-Burgas w wojnie bałkańskiej. Miał doświadczenie w
dowodzeniu wyższymi związkami stojąc na
czele 3 Armii bułgarskiej oraz potem przejętej całej armii bułgarskiej jako jej naczelny dowódca. Po krótkim doświadczeniu
w służbie dyplomatycznej w Rosji, po
wybuchu wojny wstąpił do jej armii. Dowodził najpierw VII Korpusem
w 8 Armii, potem od l IX 1914 w zamian za generała Żylińskiego został dowódcą 3 Armii. Na jej
czele oblegał jesienią 1914 r. Przemyśl. Później walczył pod Krakowem i Łapanowem. W Operacji Karpackiej jego lewoskrzydłowe
korpusy zimą 1915 r. przełamały austriacką obronę w rejonie Dukli
i wdarły się na teren północnych
Węgier.5)Aż do połowy kwietnia lewoskrzydłowe korpusy 3 Armii
bezskutecznie usiłowały przełamać obronę austriackiej 3 Armii
wspomaganej przez oddziały
niemieckie w dolinie Laborczy6). Nazwany „małym Napoleonem", gdyż lubił osobiście
dowodzić powierzoną sobie armią, obywał
się w zasadzie bez pomocy swego licznego kilkuset osobowego sztabu. Podwładnych traktował taktownie i
sprawiedliwie. Znany był z tego, że interesował
się żołnierzem3). Mimo stosunkowo niedużej roli sztabu w 3 Armii warto
wspomnieć o jego kierownikach: a)
szefem sztabu był generał porucznik Siergiej Dobrorolski - wcześniej
szef oddziału mobilizacyjnego w Głównym
Oddziale Sztabu Generalnego do 21 XI 1914 r. Absolwent Akademii Sztabu
Generalnego z 1894 r. b) generał-kwatermistrz sztabu armii - gen. mjr
Aleksander Bajow. Ten 44 letni oficer zdążył już
być profesorem w Akademii Sztabu Generalnego przed wojną uchodził za jednego ze zdolniejszych teoretyków
wojskowych od 20 VI 1915 r. pełni obowiązki
faktycznego szefa sztabu w 3 Armii. c) główny inżynier armii - gen. mjr Włodzimierz Kołłątaj
do 1914 r. był wykładowcą Akademii Inżynieryjnej.
Odpowiadał między innymi za wszystkie prace fortyfikacyjne. Z dowódców korpusów i dywizji należy wspomnieć o
dowodzących oddziałami, na które runął
główny impet uderzenia Mackensena: a) dowódca X Korpusu - gen. por. Mikołaj Protopopow awansowany 20 X 1914 z d-cy 31 DP, b) d-ca 31 DP - gen. por. Polikarp Kuźniecow, poprzednio
szef sztabu VIII Korpusu, c) d-ca 61 RDP - gen. mjr Pantaleimon Simanski, 49 lat, awansowany z d-cy 2 brygady 35 DP d) d-ca 9 DP - gen.
mjr Józef Łoszunow, absolwent Szkoły Junkrów Piechoty,
awansowany z dowództwa nad l brygadą tejże dywizji. Wspomnieć
też należy o najbardziej niesubordynowanym d-cy w 3 Armii -gen. por. Ławrze Korniłowie, który był znany z
surowego stosunku do podwładnych. Porywał ich
jednak za sobą walczących w pierwszym szeregu na równi z szeregowcami w najbardziej niebezpiecznych akcjach. Jego
porywczy charakter i nieusłuchanie
rozkazu o odwrocie z południowych Karpat przyczynił się do utraty niemal całej jego 48 DP okrążonej w rejonie
Tylawy i wzięcia w niewole samego Korniłowa. Średni wiek wyższej kadry oficerskiej w 3 Armii wynosił
51,3 lat o rok mniej niż średnia wieku w
dowództwie Frontu Południowo-Zachodniego. Obok wyższej kadry niebagatelną rolę pełnili również niżsi oficerowie. O ich roli świadczył odczuwalny spadek ducha w żołnierzach w razie utraty swoich dowódców lub uporczywa obrona nawet okrążonych punktów oporu, jak np. dworu w Staszkówce skutecznie się opierającego Niemcom przez prawie 6 godzin walki w dniu 2 V 1915 r. W trakcie walk majowych kadra oficerska poniosła ogromne
niezastąpione straty. W niektórych pułkach
ich ilość zmalała do kilku, a nawet zera. Braki te próbowano zastąpić na prędko przeszkolonymi
podoficerami lub podchorążymi co odbijało się na wartości
bojowej całego wojska. W ciągu maja spośród 300 000 jeńców rosyjskich, oficerów wzięto około tysiąca, w
dużej liczbie rannych. Kondycja 3 Armii Stan liczebny 3 Armii odbiegał znacznie od wymaganej normy. Szczególnie ucierpiały od zaciekłych bojów w Karpatach korpusy walczące w Karpatach. XXIV Korpus liczył 25 000 bagnetów co stanowiło około 80% stanu bojowego piechoty. Natomiast w XXI i XXIX Korpusach łączny niedomiar około 30 000 bagnetów zdołano w pełni uzupełnić przed 2 maja. Gorzej przedstawiała się kondycja X Korpusu, który mimo nie uczestniczenia w karpackich bojach w trzech swoich dywizjach liczył 34 000 bagnetów czyli około 70% stanu samej tylko piechoty. Stosunkowo najsilniej wyniszczona była w nim 31 DP, której
pododdziały walczyły w Karpatach. Kiepską kondycję miały oddziały przesyłane przez
Naczelne Dowództwo jako wsparcie dla 3 Armii. Z reguły przychodziły
bez kompletnego uzbrojenia, pozbawione również innego
wyposażenia. Na przykład w 63 RDP brakowało 30% oficerów, nie było dział i większości taborów oraz kuchni polowych.
Jeszcze gorzej było z uzupełnieniami
dla oddziałów frontowych. Te składały się głównie z nieprzeszkolonych i nieuzbrojonych rekrutów, którzy
dopiero na froncie otrzymywali przyśpieszoną
naukę rzemiosła wojennego. Spośród powyższych wyróżniał się jedynie III Korpus Kaukaski, który nie
uczestnicząc w walkach marca - kwietnia zdołał w
spokoju uzupełnić swoje braki należycie wyszkolonymi żołnierzami. W całej armii rosyjskiej uchodził za doborową
jednostkę o kilkusetletnich tradycjach
bojowych. Np. jego 81 apszeroński pp z 21 DP nosił czerwone cholewki do butów na pamiątkę krwawych bojów pod
Kunersdorfem. W sumie nie było w
3 Armii w zasadzie jednostki, która by dysponowała pełną liczbą należycie wyszkolonych żołnierzy. Z takimi to siłami generał
Radko-Dymitriew
przygotowywał się do stoczenia w dniach 2 - 6 maja
1915 r. Bitwy pod Gorlicami. 5. Zaopatrzenie 3
Armii Zaopatrzenie w amunicję oraz aprowizacja już od początków
wojny bardzo szwankowały w całej
armii rosyjskiej. Rabunkowo eksploatowane w pierwszym miesiącu walk zapasy, podobnie jak w innych państwach,
bardzo szybko się wyczerpały. Odmiennie jednak niż w państwach
Europy nie mógł brakom tym sprostać słaby
i niewydolny przemysł rosyjski. W przededniu Bitwy Gorlickiej zapasy amunicji w parkach
Frontu Południowo-Zachodniego stanowiły 50%
normy oraz ok. 50% zapotrzebowania. W 3 Armii,
gdzie pokrywano tylko połowę zapotrzebowania, sytuacja lawinowo
pogorszyła
się po rozpoczęciu natarcia państw centralnych w dniu 2 maja.
Dostawy pokrywają tylko od 25 -
50% zapotrzebowania ograniczonego i tak do ilości niezbędnej
dla sprawnego funkcjonowania samej obrony. Już w pierwszych dniach bitwy
walczącą piechotę rosyjską pozbawia się wsparcia artylerii
wycofanej na tyły z powodu braku amunicji. Niektóre z
nielicznych dział pozostawionych na linii bojowej ulega zniszczeniu
od zbyt intensywnego ognia. Wbrew doniesieniom Niemców
o zdobytych licznych działach rosyjskich w trakcie Bitwy Gorlickiej
do 6 maja - Rosjanie
przyznali się jedynie do utraty 6 dział w rejonie Cieklina w dniu 4
maja oraz zniszczenia kilku jaszczy amunicyjnych w 31 Brygadzie
Artylerii. Dostawy amunicji karabinowej pokrywały również tylko
ok. 50% zapotrzebowania 3 Armii rosyjskiej. Aprowizacja O ile w zimie 1915 r. zaopatrzenie prostego żołnierza nie było
najlepsze, to wiosną uległo poprawie. Mimo tego przez cały
okres Rosjanie żywili również najbiedniejszą
ludność przyfrontowych miast, w tym Gorlic. Kiepskie zaopatrzenie
w furaż przyczyniło się do obniżenia sprawności ruchowej
kawalerii rosyjskiej oraz służb transportowych. Braki w wyposażeniu
niektórych oddziałów rosyjskich, m. in. prawie z reguły
nadchodzących z Frontu Północno-Zachodniego, które pozbawione były np. znacznej części kuchni polowych (63 RDP) oraz
niewydolność tyłów
rosyjskich i komunikacji spowodowały w pierwszych dniach bitwy nieterminowe
dostawy żywności dla walczących. Jak meldował 5 maja gen. Protopopow,
żołnierze jego X
Korpusu, przez pierwsze trzy dni walk pod Gorlicami nie otrzymali ciepłej strawy, co obok zmęczenia trzema dobami odwrotu i
walk poważnie zaważyło
na ich kondycji. 6. Rozpoznanie sił i intencji nieprzyjaciela przez 3
Armię oraz dyslokacje odwodów
armijnych Na rozpoznanie
rosyjskie 3 Armii składały się następujące działania: a)
agentury rosyjskiej na tyłach nieprzyjaciela, b) zwiad lotniczy (prowadzony do 26 kwietna 1915 r. głównie
na odcinku mezalaborskim), c) doniesienia „pierebieżników" (głównie Czechów
oraz Rusinów z pułków galicyjskich)
oraz sympatyzującej z Rosjanami ludności ruskiej zamieszkującej wsie na południe od Gorlic, d) rozpoznanie walką
- wzięci jeńcy podczas patroli i w czasie kontrataków. Już w zimie 1915 r. agentura rosyjska doniosła o
koncentracji sił niemieckich w rejonie Krakowa
oraz o utworzeniu nowych trzech korpusów rezerwowych, które to siły mogły być
użyte w Galicji. Pierwsze doniesienia o możliwym pojawieniu się Niemców
na froncie 3 Armii pojawiły się 21
kwietnia 1915 r. Już 26 kwietnia dowództwo 3 Armii dość precyzyjnie
orientowało się w intencjach nieprzyjaciela co do
jego planów uderzenia na odcinku gorlickim przez siły wzmocnione przez Niemców. W związku z powyższym dowódca X
Korpusu wydał rozkaz nakazujący nasilenie akcji wywiadowczej przez
podległe mu 3 dywizje między Gromnikiem, a Gładyszowem. 27 kwietnia w związku z informacją o mającym wkrótce nastąpić uderzeniu niemiecko-austriackim w rejonie Gromnika — Ciężkowic, nakazano utworzyć na tyłach lewego skrzydła IX Korpusu silną rezerwę z blisko połowy stojącej tu 70 RDP w celu zabezpieczenia zagrożonego tu styku z sąsiadującymi od południa X Korpusem. W tym samym dniu dowódca tegoż Korpusu nakazuje osobnym rozkazem umocnienie i zintensyfikowanie prac nad rozbudową 2 pozycji obronnej Korpusu między Brzanką, a Wapiennem. Do ranka 2 maja zdołano wykończyć odcinki w rejonie Lipia, Wilczaka i Korczyny, Urwiska - Kobylanki, wzgórz 361 i 488 oraz na północ od Wapiennego i w rejonie góry Ferdel. Do prac tych zostają skierowane 249 dunajski pp w rejonie Wilczaka oraz 33 jelecki pp odesłany do swojej macierzystej 9 DP, wrejonie Lipinek - Rozdziela w dniach 1-2 maja 1915 r. Ponadto na odcinek gorlicki zostaje skierowana 63 RDP jako
odwód dowódcy 3 Armii, podporządkowana
dowódcy X Korpusu wieczorem l maja. Również w pobliże zagrożonej,
przez aktywnych od 28 kwietnia Niemców, 9 DP, przesunięto
do Nowego Żmigrodu brygadę z 81 RDP. Dopiero po południu 2 maja wysłano
ją do Bednarki - Folusza, gdzie dotarła po zmroku, nie uczestnicząc
w tym dniu w walce. Dokonany
w nocy z l na 2 maja dywersyjny desant austriackiej grupy Stoger - Steinera w rejonie Otfinowa nie zdołał zmylić dowództwa
3 Armii rosyjskiej co do rzeczywistych
intencji nieprzyjaciela. Zmusił jednak Radko Dimitriewa do wysłania dla wsparcia słabego w tym miejscu prawego skrzydła
3 Armii około połowy swojego lotnego
odwodu kawaleryjskiego. Obok stojącej tu wcześniej 7 DK również podesłał 2 kombinowaną D. Koz. oraz 3 Dońską
D. Koz. A w południe 2 mają jeszcze pluton
samochodów pancernych. Dowództwo 3 Armii rosyjskiej przywiązywało
wielką wagę do utrzymania swej flanki nad Wisłą przez wsparcie
niepewnych oddziałów pospolitego ruszenia w celu
zabezpieczenia newralgicznego dla Rosjan
styku z 4 Armią stojącą na północnym brzegu Wisły na ziemi
kieleckiej (nad Nidą). Trwające od 28 kwietnia niemiecko-austriackie działania zaczepne w Rejonie Sękowej - Ropicy Ruskiej oraz Mszanki — Luźnej —
Staszkówki, a także koło Ostruszy i na południe
od Gromnika oraz w rejonie Lichwina utwierdzały Rosjan co do rzeczywistego kierunku planowanego uderzenia.
Narastająca od 30 kwietnia kanonada ciężkiej
artylerii pozwoliła na częściowe rozpoznanie jej siły i potencjału. Również nasilenie aktywności lotnictwa,
liczne loty zwiadowcze oraz bombardowania Jasła,
Biecza, Dukli, a także ostrzał Tarnowa przez Grubą Bertę - dopingowały dowództwo rosyjskie do gorączkowej
dyslokacji własnych skromnych odwodów oraz do
wysłania przez sztab 3 Armii apeli i próśb o jak najszybsze wzmocnienie odwodami z frontu. Te ostatnie notorycznie były
lekceważone przez dowódcę Frontu
gen. Iwanowa prącego z uporem maniaka do własnej ofensywy na Węgry przez 8 i 9 Armię. Większość posiłków
nadchodzących z zewnątrz kierował on na front
tej ostatniej Armii, zamiast na zagrożony odcinek gorlicki (np. XXXIII Korpus, który obok XV Korpusu wchodził w skład przygotowywanej wiosną 1915 r. nie zrealizowanej grupy desantowej do
planowanej akcji przeciwko Konstantynopolowi,
jako wsparcia dla walczących nad Dardanelami sił sojuszniczych). O ile w przededniu bitwy Rosjanie dość precyzyjnie
rozpracowali wielkość i potencjał sił austriackich stojących
przed frontem 3 Armii, to poważnie mylili się w ocenie liczby świeżo
sprowadzonych na odcinek gorlicki sił niemieckich. Oceniali je w dniu
2 maja na 2-3 świeże dywizje niemieckie wsparte przez 200 dział. W tym 50 ciężkich.
Ocena ta utrzymała się aż do 4 maja. Przeprowadzony rankiem tego dnia kontratak X Korpusu wsparty przez nadciągający
III Korpus Kaukaski kosztem załamania
centrum obrony rosyjskiej przyczynił się do bardziej trafnego
rozpoznania sił nieprzyjacielskich na tym odcinku. Radko Dimitriew w raporcie do generała Iwanowa oceniał siłę
znanej już Rosjanom 11 Armii gen. Meckensena na 4
Korpusy (wraz ze stojącymi w odwodzie 19 DP i wchodzącymi do walki w tym dniu oddziałami 20 DP - obok X
Korpusu niemieckiego -tych korpusów 11 Armii było 5, w tym 4
niemieckie). Jak widać z powyższego atakującym udało
się zmylić Rosjan co do rzeczywistej siły szturmujących na odcinku gorlickim, co przyczyniło się do niezbyt
pospiesznej koncentracji i tak skromnych
odwodów rosyjskich na tyłach najbardziej zagrożonych: lewego skrzydła
IX Korpusu, całego X Korpusu oraz prawego skrzydła XXIV
Korpusu. Powyższe działania, a zwłaszcza niedocenienie przez dowództwo
Frontu doniesień o mającym
nastąpić na odcinku gorlickim natarciu świeżych sił
niemiecko-austriackich było jedną z głównych — obok kiepskiego
zaopatrzenia - przyczyn porażki 3 Armii w Bitwie Gorlickiej. Narastające informacje o koncentracji poważnych sił nieprzyjaciela
przed osłabioną prawą flanką 3
Armii sugerowały: uchylenie się tej armii od uderzenia i
odejścia na dalsze pozycje obronne. Propozycje takie składali przed
bitwą 2 maja Radko Dimitriew oraz szef sztabu Frontu Południowo-Zachodniego
gen. Dragomirow. Ten ostatni w dniu 29 kwietnia proponował odejście
3 Armii na linię Gręboszów - Pilzno - wschodni brzeg Wisłoki przez
Jasło do Żmigrodu. Spotkały się one z kategoryczną odmową dowództwa
Frontu i Stawki zgodnie z pokutującą
od czasu wojny z Japonią doktryną, że nie można opuścić ani piędzi
ziemi zroszonej krwią żołnierza
rosyjskiego, niezależnie od tego czy takie pozycje nie zagrażały losom obrońców.
Stąd niektóre pozycje biegnące u podnóża górujących
nad nimi stanowisk nieprzyjaciela np. w rejonie Gorlic Rosjanie
utrzymywali za cenę
ogromnych strat. 7. Duch bojowy żołnierzy
3 Armii i jego wpływ na działania bojowe Wspomniane wyżej braki w aprowizacji i w zaopatrzeniu w
amunicję, zwłaszcza artyleryjską w X
Korpusie stopniowo narastały już od stycznia 1915 r. Wynikające stąd ograniczenia twardo egzekwowane przez dowództwo
korpusu odbijały się coraz wyraźniej nie tylko na
stanie zdrowotnym, ale przede wszystkim na morale wojska. Jak wspomniał
generał Simanski b. dowódca 61 RDP broniącej odcinka
Gorlice w maju 1915 r. „Mimo woli rodziła się złość i niechęć
da tych, którzy nie pomyśleli
w odpowiednim czasie o pociskach i nabojach. Ginęła wiara w możliwość
utrzymania się na
pozycji, gdyby po skończonym okresie zimowej bezczynności Austriacy
i Niemcy przedsięwzięli na tym froncie coś decydującego". Pojawienie
się tych ostatnich na odcinku gorlickim wywołało żywą reakcję w
szeregach rosyjskich. Wspomina o tym ks. Świeykowski ówczesny
burmistrz okupowanych
przez Rosjan Gorlic: „Głuche - nie wiadomo z jakiego pochodzące źródła
— wieści krążyły między
Mochami, że „Germańcy idut", że „Austrijcy to dobryj lude
— ale te Germańcy -
sukinsyny ", a „Wasz stareńki imperator ne choczu boju - ino
Germanec - co chwila można
było słyszeć takie rozmowy..." Również
na pozycji 9 DP w rejonie Męciny Małej kontrolujący ten odcinek w
dniu 30 kwietnia 1915 r. kapitan Tichobrazow wspomniał, że obecność
aktywnie działających na tym odcinku Niemców mobilizowała
żołnierzy do większej ostrożności
i czujności, tak w okopach, jak i w służbie patrolowej. Mimo niepokojącej sytuacji
duch bojowy w szeregach żołnierzy X Korpusu,
a przynajmniej w dywizji gen. Simanskiego wg jego późniejszej relacji był „...zadziwiający. Tylko
tem da się wytłumaczyć ten niesłychanie wytrzymały opór, jaki
stawiała chociażby 61 RDP w ciągu 3 dni i 3 nocy przełamania
Gorlickiego. Nieprzerwany ogień artylerii
taranu Mackensena mogły przetrzymać tylko takie wojska, które stały
na najwyższym szczeblu swego bojowego i ofiarnego zapału. Tej
okoliczności w wielkiej mierze sprzyjała łączność, jaka nawiązała się w owych dniach między wojskami
na froncie, a najodleglejszymi miejscowościami
Rosji. Podczas wypadków majowych 1915 r. 61 dywizja otrzymała podarunki od całego szeregu rosyjskich miast,
miasteczek, organizacji społecznych i osób prywatnych. Przyjmowała
ona u siebie delegatów z Petersburga, Archangielska, Niżniego
Nowgorodu, Orenburga, Turgajska, Morszańska, Kozłowa itd. Dywizja
wiedziała, że jest obserwowana, że ją znają, że chcą jej dopomóc i
oczekują od niej bohaterskich czynów". Faktem jest, że X Korpus, którego pułki 4 maja stopniały do 200 - 300
żołnierzy i po kilku ledwie
oficerów, zachowując zwartość bojową usiłował stawić jeszcze opór na linii Wisłoki w rejonie Brzostka, ta wobec
wielokrotnej przewagi nieprzyjaciela złamała się po aż dwóch
dniach oporu od 6 do 7 maja 1915 r. O
wysokiej wartości żołnierza rosyjskiego świadczyć może nie tylko
zacięty opór wspomniany przez generała Simanskiego, ale i jego
zdolność do działań zaczepnych.
Mimo niemal nieustannych walk obronnych za dnia i odskoków po zmroku
często w uciążliwym terenie, bez ciepłej strawy i z kiepskim
zaopatrzeniem w amunicję,
żołnierz ten był jeszcze zdolny do przeprowadzenia kilkakrotnie ponawianego
kontrataku rankiem 4 maja. Dopiero zupełnie oczywiste niepowodzenie
tej w biały dzień przeprowadzonej akcji, przeciwko silniejszemu i
lepiej zaopatrzonemu
przeciwnikowi, z nikłym wsparciem własnej artylerii pozbawionej
amunicji i mającej uszkodzone działa od nazbyt intensywnego ognia,
wpłynęło na osłabienie
ducha oporu. Bezładny odwrót Rosjan w rejonie Cieklina 4 maja
po nieudanym kontrataku przyczynił się do powstania nie
kontrolowanej luki w liniach
obrony. Wlewające się w nią oddziały najsilniejszego w 11 Armii
Mackensena Korpusu gen.
Emmicha, przerwały front na kierunku żmigrodzkim, co z
kolei wymusiło na Rosjanach konieczność zwinięcia planowanej linii
obrony prawego brzegu Wisłoki
od Jasła po Myscową. Od tego czasu zaczyna też rosnąć lawinowo
liczba oddających się do niewoli Rosjan niejednokrotnie całymi oddziałami.
O ile od 4 maja zjawisko to występowało głównie w oddziałach
pospolitego ruszenia to w
następnych dniach rozprzestrzenia się stopniowo na całą armię. Zastanawiająca jest jednak
stosunkowo wysoka liczba jeńców
rosyjskich wziętych do niewoli przez 11
Armię Mackensena w dniu
2 maja 1915 r. - 17 000 ludzi. Ponieważ walczyła ona
przeciwko X Korpusowi oznaczałaby blisko 50% straty tegoż w samych jeńcach. Trudno uwierzyć w aż tak wysoką
liczbę jeńców, zważywszy na fakt zaciętej
obrony większości punktów oporu mimo huraganowego ognia, jak to sami Rosjanie określali, usprawiedliwiając
przed przełożonymi odwrót swoich wojsk. Większa
część pozycji 3 Armii podczas Bitwy Gorlickiej obroniła się przeciwko wielokrotnie ponawianym atakom przeciwnika
wspartego potężną artylerią. Zostały
oddane bez walki w wyniku z reguły nocnego odwrotu samych obrońców, wymuszonego kolejnymi odskokami dywizji i
korpusów na następne rubieże obrony. Również
przerwania frontu spowodowane były raczej kiepską łącznością z sąsiadami niż wynikiem bezpośredniej
walki. Nie należy jednak negować wrażenia i
skutków bezpośrednich wspomnianego już wyżej huraganowego ognia artylerii niemiecko-austriackiej. Faktycznie
stosunek dział ciężkich do lekkich pod
Gorlicami należał do najważniejszych w tej wojnie, wliczając tu
także front zachodni. Większość zabitych i rannych padło
jego ofiarą - szacunkowo około 3 000 zabitych
Rosjan na odcinku gorlickim w dniu 2 maja. W ciągu pierwszych trzech dni walk przez szpitale i lazarety samego
Jasła przewinęło się około 15 000 rannych,
prawdopodobnie w ogromnej większości z walczącego na tym odcinku X Korpusu, liczonego wraz z 63 RDP, która włączyła
się do walk już 3 maja koło Rozdziela
i Wójtowej. Poniesione straty w ludziach, sprzęcie i w utraconych
ogromnych obszarach Galicji Zachodniej oraz chęć znalezienia
kozła ofiarnego dla usprawiedliwienia karygodnych
błędów w dowodzeniu przez głównych winowajców klęski rosyjskiej
tj. d-cy Frontu Południowo-Zachodniego
generała Iwanowa i jego przełożonych były bezpośrednią
przyczyną odwołania w dniu 20 maja dowódcy 3 Armii gen.
Radko-Dimitriewa. Podkreślić należy, że robił on co mógł,
pozbawiony przez przełożonych
silnych rezerw i odwodów dosłownie żonglował posiadanymi skromnymi
środkami. |
1) W tekście tego autora często występuje błędna pisownia nazwiska Dimitriewa: Radko-Dimitriew, prawidłowa brzmi Radko Dimitriew, gdyż Radko to po prostu imię. Z resztą i ta odbiega od oficjalnej bułgarskiej która brzmi: Radko Dimitriev Ruskov. Radko jest imieniem generała, Dimiriev "otczestwem"(podobnie jak w Rosji) - jego ojciec miał bowiem na imię Dymityr a Ruskov właściwym nazwiskiem "rodowym". W Polsce najczęściej nazywa się go Radko Dimitriew, prawdopodobnie dlatego że tak jest on nazywany w większości źródeł rosyjskich, a za nimi zachodnich. 2) Powinno być: do Zborova prawidłowo - potem- šariškie Čierne - Kurimka - Cernina - Kurima - Radoma - šandal - Sol'nik - Repejov. Następnie u autora dosyć zdawkowo:" w poprzek doliny Laborczy (...) na granicę węgierską", w rzeczywistości dalej w poprzek masywu góry Sveržava potem w poprzek doliny Laborca, w pobliżu miejscowości Čabiny, dalej góry Javorska, Kobyla, wieś Vyrava, wieś Olšinkov i dopiero na północ do głównego grzbietu i granicy. 3) Trudno dociec o jakie miejscowości na dzisiejszej Słowacji chodzi. Autor spolszczył nazwy węgierskie w taki sposób, że nie można ich także porównać z węgierskimi na mapach z epoki. 4) Prawidłowo powinno być "generała Čerwinki" , gdyż ów generał nosił nazwisko Červinka. 5) Do tej krótkiej biografii należy jeszcze dodać że urodzony w 1859 r. generał po rewolucji lutowej został zwolniony ze służby i osiadł w swojej posiadłości niedaleko miasta Władykaukaz. 19 X 1918 został rozstrzelany przez eserowców w czasie wojny domowej. 6) Powinno być "Laborca", użyta forma "Laborczy" jest dosłowną odmianą węgierskiej nazwy rzeki Laborec - Laborcza.
|